Polecany post

Modowe inspiracje #4 Falbanka i geometryczne wzory

Czesc Kochani! Wciagnelam sie w robienie zdjec, wymyslanie stylizacji, szukanie ciuszkow, ze kolejny ...

sobota, 17 września 2016

NOWOSC Maska w szmatce Garnier


Hej! Dzisiaj chcialabym Wam pokazac nowosc od firmy Garnier, a dokladnie jedna z trzech maseczek do twarzy w tzw. szmatce. Ja zdecydowalam sie na wersje do skory suchej i wrazliwej. Ma to byc produkt gleboko nawilzajacy, odzywiajacy, skora ma byc zregenerowana, napieta.


Juz po pierwszym zastosowaniu jestem nia zachwycona. Maska jest bardzo mocno nasaczona, dosc dobrze przylega do twarzy, nie zsuwa sie. Po zastosowaniu na twarzy przez 15 minut, nalozylam ja jeszcze dodatkowo na dekolt, bo tej mokrej substancji nadal bylo na niej bardzo duzo. Po zabiegu skora byla, kolokwialnie mowiac, "jak pupcia niemowlaka" :) miekka, gladka, mocno nawilzona i jakby nawodniona, nie bylo na niej widac wczesniej widocznych suchych skorek, buzia byla napieta, ujednolicona... Chyba nigdy moja twarz tak dobrze nie wygladala ;) Jesli tylko macie mozliwosc, to koniecznie ja wyprobujcie. Ja ja zakupilam w drogerii DM za niecale 2 euro, ale mam nadzieje, ze wkrotce cala seria tych maseczek wyjdzie w Polsce, a jesli juz sa one dostepne, to dajcie koniecznie znac :)
Krotki wpis, ale konkretny. Serdecznie polecam Wam ten produkt, juz dawno nic mnie tak milo nie zaskoczylo :)
Pozdrawiam Was goraco, do nastepnego :)
XO, Mirella.

piątek, 19 sierpnia 2016

Modowe inspiracje #5 Boyfriend jeans






































Kto powiedzial, ze w boyfriend jeans nie mozna wygladac ladnie i dziewczeco?? MOJ PIOTREK! Ach Ci faceci, zawsze wiedza lepiej albo odnosza sie do rzeczy widzianych dawno temu, ktore wplynely na ich zdanie. W jego przekonaniu spodnie w stylu boyfriend nie wygladaja ladnie na kobietach... A ja Wam dzisiaj pokaze, ze mozna wygladac dobrze, dziewczeco, a do tego czuc sie wygodnie i modnie ;)

Moja propozycja:
Jeansy w stylu boyfriend H&M (model rowniez boyfriend), ktore mimo tego, ze sa luzne i wygladaja jak meskie spodnie, przepieknie podkreslaja posladki :)
Koszulka na krotki rekaw "Viva la moda" Dresslink
Narzutka w geometryczne wzory H&M
Trampko-espadryle przeszywane blyszczaca nicia Elilu
Torebeczka Primark

Mam nadzieje, ze Wam sie podoba :) Pozdrawiam Was serdecznie i wysylam duzo slonca :)
XO, Mirella.





wtorek, 16 sierpnia 2016

Modowe inspiracje #4 Falbanka i geometryczne wzory






































Czesc Kochani! Wciagnelam sie w robienie zdjec, wymyslanie stylizacji, szukanie ciuszkow, ze kolejny modowy post mam dla Was :) Pogoda sprzyja, nie jest to niestety upal taki jak w Polsce, ale nie jest zle, wiec nie narzekam :)
Dzisiaj mam dla Was outfit z dwoma nowosciami w mojej szafie, zagoscila w niej biala bluzeczka z przepieknym kolnierzem i falbanka i narzutka w bardzo ciekawy ale neutralny wzor. Obie rzeczy pochodza z H&M.

A do tego mam:
jegginsy Cropp,
gumowe balerinki Elilu,
torebka Parfois,
kolczyki Parfois,
bransoleta Pandora,
pierscionek W. Kruk,
a na paznokciach moja nowa milosc :) Essie w kolorze Lapiz of luxury!!!

Mam nadzieje, ze ta propozycja Wam sie spodoba, na troszkee chlodniejsze lato :)
Do nastepnego! Xo, Mirella






niedziela, 14 sierpnia 2016

Przeglad i porownanie kremowych concealerow: Essence, Rimmel, Catrice


 Hej Kochani :) Dzisiaj mam dla Was szybki przegląd i porównanie kremowych concealerów w słoiczkach. Ostatnio są one bardzo popularne, a nad jednym z nich rozpływa się wręcz cała kosmetyczna YouTubowa społeczność. Mowa tu oczywiscie o Catrice Camouflage Cream, mój kolor to 010 Ivory. I od niego zacznijmy. Catrice, marka drogeryjna, której produkty chyba nie przekraczają 30 zł, łatwo dostępna, wypuściła kremowy korektor w słoiczku. Produkt ma 3 g i kosztuje ok 13 zł, dostępny w trzech kolorach 010, 020, 030.
Produkt o niesamowicie kremowej konsystencji, bardzo mocno kryjacy, wedlug mnie bardziej pasuje do niego nazwa kamuflaz, bo zdecydowanie radzi sobie z nawet bardzo duzymi i widocznymi niedoskonalosciami. Probowalam stosowac go na okolice wokol oczu, tak jak stosuje go wiele innych  dziewczyn, ale jak dla mnie jest troszke zbyt kremowy, zbiera sie w zmarszczkach mimicznych i po kilku godzinach nie wyglada estetycznie, dlatego polecalabym go na wszelkie inne zmiany skorne, wypryski, przebarwienia itp, ale nie pod oczy. I nalezy go rowniez stosowac w niewielkiej ilosci i ewentualnie stopniowac krycie, wtedy efekt bedzie najladniejszy.

Wezmy teraz pod lupe Rimmel Lasting Finish. Co do tego concealera jest podobnie jak w przypadku Catrice. Rowniez bardzo kremowy, silnie kryjacy, troszke lepiej sie sprawdza no okolice wokol oczu, ale  u mnie rowniez delkiatnie sie zbieral w zmarszczkach, nie tak mocno jak poprzednik, ale mimo wszystko zrezygnowalam z jego uzywania w tym miejscu. Zalecalabym stosowanie punktowo na zmiany, wypryski, bo moze troszke przesuszac cere.
Produkt ma 6 g, jego koszt to ok. 25 zl, dostepny w 3 kolorach: 010 Porcelain, 020 Ivory, 030 Warm Beige.

Ostatni concealer Essence Soft Touch Mousse jest z calej trojki najbardziej delikatny. Konsystencja jest jak mus/ pianka przez co nie jest ciezki. Nie daje efektu mocnego, ciężkiego krycia, ale mimo wszystko kryje calkiem przyjemnie i mozna go na twarzy stopniowac. Na cienie pod oczami sprawdza sie dobrze, nie zakrywa ich calkowicie, ale nie zbiera sie w zmarszczkach, nie przesusza, jesli Wasze cienie nie sa zbyt duze powinnyscie byc zadowolone.
Produkt ma 5 g, kosztuje 12,99 zl, dostepny w 2 kolorach: 10 soft beige, 20 soft sand.





Od gory: Essence Soft Touch Mousse Concealer, Rimmel Lasting Finish Concealer, Catrice Camouflage Cream.


Mam nadzieje, ze taka recenzja porownawcza Wam sie podoba.
Zycze Wam milego dnia, duzo slonca. Do nastepnego.
XOXO, Mirella ;)

sobota, 6 sierpnia 2016

Modowe inspiracje ´16 #3 Nie takie lato ciepłe...


Hej Kochani! Nie wiem jak u Was, ale mnie pogoda nie rozpieszcza. Jest zaledwie 20 stopni, więc dla takiego zmarzlucha jak ja to naprawdę niska temperatura. Chciałabym wskoczyć w szorty i sandałki, albo jakąś zwiewną sukienkę, ale niestety, jak na razie nie ma takiej opcji :(
Stylizacja wiosenna lub jesienna, chyba, że lato u Was też spłatało figla i jest równie chłodno jak u mnie ;)

Co mam na sobie?
- Kurtka Sinsay,
- koszula w diamenty z działu dziecięcego H&M,
- spodnie Zara,
- trampko-espadryle :) z Elilu,
- torebeczka Primark,
- biżuteria: pierścionek W. Kruk, łańcuszek Six, kolczyki (nie pamiętam skąd), bransoletka od Oli :)

Dajcie znać jak Wam się podoba :) Oby u Was było cieplej, dużo słońca życzę, buziaki :)
XO Mirella




















środa, 22 czerwca 2016

Moje ulubione lakiery do paznokci czyli Catrice Ultimate Nail Lacquer


Hej Kochani!
Nie wiem jak Wam, ale mnie bardzo ciężko jest kupić lakier do paznokci, z którego byłabym w stu procentach zadowolona. A to kolor nie taki jak w opakowaniu, a to długo wysycha, nie pokrywa dobrze paznokci i trzeba malować milion razy, a to pędzelek nie taki. Wymieniać wad lakierów do paznokci mogłabym naprawdę wiele, bo bardzo dużą ilość produktów tego typu, które się nie sprawdziły przerobiłam już w swojej kosmetycznej historii.
To, że jestem fanką lakierów marki Essie, to już śledząc mnie tutaj czy na YouTube pewnie wiecie, a przynajmniej tak mi się wydaje :) W każdym bądź razie, to jedyna firma, która zachwyciła mnie swoimi produktami do paznokci. Czasem trafił się jakiś fajny lakier Rimmel i tyle, reszta okazywała się być bublami z różnych względów.


W pierwszym niemieckim Glossybox, który zamówiłam, dostałam Ultimate Nail Lacquer od Catrice w kolorze 108 The Very Berry Best. I to był zachwyt od pierwszego użycia, nie mogłam mu nic zarzucić, a wręcz przeciwnie chętnie opowiem o jego zaletach:
- ma intensywny kolor w opakowaniu, który wychodzi identyczny na paznokciach,
- kryje już przy pierwszej warstwie, nie ma konieczności nakładania już kolejnej,
- bardzo szybko wysycha na paznokciach,
- ma idealny pędzelek, nie za długi, nie za gruby, świetnie się nim maluje,
- bardzo podoba mi się również design opakowania, jest proste, klasyczne i ma sporą pojemność, bo aż 10 ml.

Po przetestowaniu pierwszego z Glossyboxa, wyruszyłam do Rossmanna na poszukiwanie kolejnych kolorów. I tak dokupiłam jeszcze: 20 Meet Me At Coral Island i 82 A Gallon Of Melon.


Każdy z tych kolorów jest rewelacyjny i mogę im nic zarzucić. Ich atutem jest również dostępność, bo można je dostać w drogeriach Rossmann, Natura, a tutaj w Niemczech także w DM. No i cena jest naprawdę niska. Mnie udało się zakupić te lakiery w dwupaku i zapłaciłam za nie ok. 2,75 euro, więc to niewiele, w Polsce ich cena to ok. 10 zł/szt.

Jak dla mnie ich jakość jest zbliżona do marki Essie, więc tylko od Was zależy, jaką kwotę chcecie wydać na lakier do paznokci.
Ja Wam je bardzo serdecznie polecam, na pewno pojawią się w ulubieńcach, bo są genialne.

Na STRONIE PRODUCENTA możecie zobaczyć wszystkie dostępne kolory :)

Dajcie znać czy używałyście już tych lakierów i co o nich sądzicie.
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie i do następnego! :)

wtorek, 14 czerwca 2016

Modowe inspiracje '16 #2 "Flanelowa koszula"


Hej Kochani! Dzisiaj druga odsłona Modowych inspiracji. W roli głównej koszula, która wygląda, jak te modne kiedyś flanelowe, ale jest to po prostu klasyczna bawełniana koszula.

Taki strój, jak na zdjęciu, noszę bardzo często, bo jest przede wszystkim wygodny, ale też klasyczny, więc będzie pasować do większości okazji, może oprócz tych bardzo eleganckich :)

Co mam na sobie?
- koszula w kratę z podwiniętymi rękawami Sinsay,
- granatowe jegginsy Cropp,
- biały t-shirt New Yorker,
- buty Mel by Melisa,
- beżowa torebeczka Primark.

Prosto i wygodnie to moje hasło przewodnie, bo chyba to jest w modzie najważniejsze. Dajcie znać czy lubicie takie "zwyczajne", proste stylizacje, czy wolelibyście zobaczyć jakieś szaleństwa modowe? :)

Pozdrawiam Was serdecznie, do następnego! :)
Ps. Już wkrótce wracam też ze wpisami kosmetycznymi.

Nie widzieliście mojego nowego filmiku? Żaden problem :)


niedziela, 12 czerwca 2016

Powrót Modowych inspiracji

Hej Kochani! Zapraszam Was dzisiaj na nową, drugą odsłonę Modowych inspiracji.
Nie będę się tłumaczyć i opowiadać czemu mnie nie było i czy wpisy będą pojawiać się regularnie, bo jeśli do tej pory choć trochę śledziliście mojego bloga to wiecie, że ze systematycznością w tym temacie u mnie ciężko :) Więc niczego nie obiecuję, jak będę znajdować czas, inspirację i tematy, to wpisy będą się pojawiać. I tyle w tej kwestii :)

Jak już wspomniałam powracam dziś z drugim "sezonem" serii Modowe inspiracje. W tamtym roku udawało mi się co tydzień przez 13 tygodni wrzucać dla Was zdjęcia z moimi stylizacjami. Mam nadzieję, że w tym roku będzie jeszcze lepiej, bo od tego czasu dużo się zmieniło na olbrzymi + :)


Tym razem mam dla Was zdjęcie z letniego, ale mimo wszystko chłodnego dnia. Dlatego też zdecydowałam się na:
- bawełnianą sukienkę na krótki rękaw z New Look,
- do tego brązowa kurtka z eko skóry z Sinsay,
- kryjące czarne rajstopy Reserved,
- szare wygodne trampki Primark,
- i moja ostatnio ulubiona beżowa torebeczka również z Primarka,
- jeśli chodzi o dodatki to tym razem minimalizm czyli okulary H&M i mój pierścionek W. Kruk.

Prosto, wygodnie ale i dziewczęco, przynajmniej tak mi się wydaje ;)
Dajcie znać co na ten temat sądzicie :)
Na dzisiaj to tyle, do następnego, paaa! :)

niedziela, 21 lutego 2016

Skarpetki złuszczające Shefoot


Hej! Dzisiaj mam dla Was recenzję skarpetek złuszczających Shefoot Laboratories. Jeśli śledzicie mnie na bieżąco czy to na YouTube czy tutaj, to pewnie wiecie, że jestem olbrzymią fanką tego typu produktów. Działanie kwasów w takich skarpetkach jest  na tyle duże, że nie ma konieczności zdzierania martwego naskórka kilka razy w tygodniu klasycznym pumeksem czy też tarką :)

Tą parę kupiłam w Hebe za ok. 12 zł będąc na urlopie w Polsce. Zastosowałam ją po powrocie do Niemiec, gdy moje stopy nie wyglądały już zbyt korzystnie (ale to tylko na potrzeby tego testu) :)


Dla zainteresowanych dodałam Wam zdjęcie etykiety, gdzie macie skład i opis producenta.
Skarpetki nałożyłam na 1,5 godziny i dla lepszego przylegania do stóp, założyłam na nie jeszcze zwykłe bawełniane skarpetki. Podczas zabiegu czułam przyjemny efekt rozgrzewania stóp :) Po upływie wyznaczonego czasu zmyłam letnią wodą pozostałość płynu.

Efekty?? Skóra zaczęła się złuszczać już na drugi dzień!! To pierwszy produkt, który tak szybko u mnie zadziałał. Cały proces trwał około 5 dni, po czym moje stopy były idealnie gładkie, bez żadnych zgrubień i zrogowaceń.

Bardzo serdecznie Wam je polecam, u mnie sprawdziły się rewelacyjnie! W dodatku ich cena jest dosyć niska, a jakość ich wykonania najlepsza, jak na razie spośród wszystkich skarpetek jakie testowałam.
Dla mnie bomba i chętnie do nich znowu powrócę :)
Na dzisiaj to tyle, pozdrawiam gorąco i do następnego!

niedziela, 14 lutego 2016

Kurczak ze szpinakiem i parmezanem w cieście francuskim


Kochani dzisiaj robiąc obiad pomyślałam sobie, że dodam Wam zdjęcia na Instagram z tym co udało mi się upichcić. A potem ni stąd ni zowąd wpadłam na to, że od razu przygotuję Wam wpis z całym przepisem :) Nie dość, że jest bardzo, bardzo mało wymagający, to do tego jest szybki i prosty.

Co potrzebujecie do przygotowania (porcja dla dwóch osób):
- 1 rolka ciasta francuskiego,
- dwie średniej wielkości piersi z kurczaka,
- świeży szpinak,
- parmezan, ciężko mi określić proporcja szpinaku i parmezanu, bo robiłam na tzw. oko, więc powiedzmy, że według uznania, tak aby dobrze nadziać kurczaka :)


Szpinak podsmażamy na patelni, tak aby się skurczył, dodajemy parmezan i gotujemy, aż parmezan się rozpuści i zrobi się jednolita konsystencja. Ciasto francuskie dzielimy na pół, kładziemy na nim piersi i nacinamy je tak, żeby stworzyć coś a'la kieszonki. Nadziewamy je gotową masą szpinakową :)

Kroimy ciasto na ok. 1,5 cm paseczki z dwóch stron piersi, jak najbardziej symetrycznie.


Zawijamy naszego kurczaka w ciasto francuskie, na przemian układając paski.


Gotowe "mumie" wkładamy do nagrzanego do 200 stopni piekarnika na ok. 40 minut. I to wszystko! Smacznego! 

niedziela, 31 stycznia 2016

Red Lipstick Monster Tajniki makijażu RECENZJA KSIĄŻKI


Hej! Dzisiaj przychodzę do Was z wpisem dotyczącym książki Red Lipstick Monster (Ewa Grzelakowska-Kostoglu) Tajniki makijażu. Jeśli oglądacie moje filmy na YouTube, to dobrze wiecie, że książka ta była prezentem od mojej mamy na Boże Narodzenie.
Opowiadałam o niej w tym vlogu:


I pojawiła się ona również w moich ulubieńcach grudnia:


Tajniki makijażu to, jak sam tytuł wskazuje, pozycja dla osób interesujących się makijażem, pracujących jako wizażyści lub malujących się po prostu w domu dla siebie. Ma ona nauczyć nawet laika od podstaw różnych technik aplikowania makeupu.



Książka jest w twardej oprawie, przepięknie wydana, ma mnóstwo pomocnych ilustracji, dzięki czemu łatwiej przyswoić sobie treść. Podział na tematyczne rozdziały ułatwia nam naukę makijażu krok po kroku. W dodatku napisana takim językiem, że czujecie się jakbyście zamiast czytania oglądały filmik RLM lub dyskutowały z nią przy kawie.

Polecam ten podręcznik dla wszystkich początkujących jak i dla osób, które "siedzą w makijażu" dłużej. Przypuszczam, że każdy dowie się z niego czegoś czego jeszcze nie wie :)


wtorek, 26 stycznia 2016

Estee Lauder Pure Color Envy Shine


Hej! Zapraszam Was dzisiaj na wpis makijażowy. Dzisiaj pod lupę bierzemy pomadkę z wysokiej półki czyli Estee Lauder Pure Color Envy Shine w kolorze 350 Empowered, której miniatury stałam się jakiś czas temu posiadaczką.

Jestem olbrzymią fanką pomadek firmy MAC i jak do tej pory sądzę, że są to jedyne pomadki, na które warto jest wydać większą sumę, bo są to produkty wysoko napigmentowane, długo utrzymujące się, o niesamowitej gamie kolorystycznej i wykończeniach.... i tak wymieniać mogłabym jeszcze przez 10 minut.

Ale przejdźmy do konkretów: pomadka Estee Lauder- jak dla mnie tak droga i ekskluzywna marka zobowiązuje, więc na początku spodziewałam się czegoś naprawdę super. Jej cena jest dosyć wysoka, bo jest to ok. 139 zł w perfumerii Sephora. Dostępnych jest 16 odcieni, a więc jest w czym wybierać.

Co mówi o niej producent??? "Formuła utrzymuje długotrwałe nawilżenie, zapewnia wyjątkowy komfort i pełne blasku usta przez cały dzień", "Jeszcze bardziej aksamitna formuła"...

Moja opinia???
Pomadka mocno napigmentowana, o bardzo przyjemnej, kremowej konsystencji, rzeczywiście bardzo ładnie nawilża usta, no i jest w bardzo eleganckim, klasycznym opakowaniu. I to by było na tyle jeśli chodzi o plusy.
Minusy są dla mnie bardzo znaczące, przez co nie polecam Wam tego produktu. Po pierwsze pomadka nie utrzymuje się na ustach jakoś specjalnie długo, a już na pewno nie cały dzień tak jak mówi producent. Po drugie jej formuła sprawia, że ciężko obrysować nią dokładnie usta, do tego celu przydałby się dodatkowo malutki pędzelek. Po trzecie (ale to moje osobiste uprzedzenie) nie przepadam za błyszczącymi, nawilżającymi pomadkami, bo sądzę, że nie jest mi w nich do twarzy. Po czwarte- cena, stanowczo zbyt wysoka jak na tak krótkotrwałą pomadkę.
Efekt nawilżenia możemy równie dobrze uzyskać tradycyjnym balsamem do ust, nie musząc wydawać fortuny na kolorową pomadkę :)

Jak dla mnie produkt niewarty uwagi :) A jakie są Wasze odczucia?? Dajcie znać w komentarzach.
Na dzisiaj to tyle, pozdrawiam Was serdecznie i do następnego! :)


niedziela, 24 stycznia 2016

Lush Salted Coconut i Santa's


Cześć! Witajcie serdecznie w nowym wpisie.
Słyszałyście może o firmie LUSH? Przypuszczam, że wiele z Was słyszało, albo nawet miało przyjemność testować naturalne kosmetyki tej firmy.
Ja spotkałam się z nią już kilka lat temu na YouTube. Było to dla mnie „wielkie łał”, bo kosmetyki nie były dostępne w Polsce, przepięknie wyglądały (szczególnie kule do kąpieli), no i były tworzone ręcznie bez tej całej kosmetycznej chemii, która jest chyba w większości kosmetyków drogeryjnych.
Dopiero po kilku latach, będąc na zakupach w Dortmundzie, miałam możliwość wejść pierwszy raz do sklepu LUSH, poczuć ten niesamowity zapach, który się w tym miejscu unosi i oczywiście poczynić małe zakupy.
Jako, że w tamtym czasie cierpiałam na brak peelingów, skusiłam się na dwa: Salted coconut- to peeling przeznaczony do użytku na dłoniach, natomiast słynny Santa’s  to peeling cukrowy  do ust.



Salted coconut to peeling solny (zdjęcie powyżej). Ma kremową konsystencję z bardzo wyczuwalnymi drobinkami soli. Zapach jest również bardzo solny, ale wyczuwalny jest także kokos. Produkt ten jest przeznaczony specjalnie do dłoni. Według mnie to świetny produkt, genialnie usuwa martwy naskórek, pozostawia na dłoniach lekki film, ale nie jest on bardzo tłusty i nie przeszkadza mi w ogóle. 
Używałabym go ostrożniej jeżeli macie bardzo delikatną skórę dłoni, bo może być on zbyt agresywny. Natomiast dla mnie efekt daje idealny, dłonie są gładkie, miękkie i intensywnie nawilżone, a to za sprawą naturalnych składników, a nie jak w przypadku większości kosmetyków drogeryjnych parafiny.
Przyznam, że jest to mój peelingowy ulubieniec :)
Tak samo jest w przypadku Santa's :)


Tym razem to peeling cukrowy. Intensywnie czerwony, a w środku są urocze małe serduszka. I jak tu się nie skusić na jego zakup??? :)
Ten produkt w przeciwieństwie do Salted Coconut jest konsystencji stałej, mocno zbity, ciężej go wydobyć ze słoiczka, trzeba troszkę wydłubać paznokciem, jest jakby zbrylony. To wszystko jednak nie obiera mu jego świetności. Po jego użyciu usta są miękkie, intensywnie czerwone, nie ma na nich suchych skórek, przy jego regularnym stosowaniu nie mam problemu z pękającymi ustami, ale to jest też sprawka używania balsamu Eos.

Bardzo serdecznie polecam Wam oba te produkty. Jedyny minus jaki aktualnie zauważam to może być dla niektórych cena. Z tego co pamiętam Salted Coconut kosztował 13 a Santa's 9 euro, no i również dostępność. W Polsce niestety Lush jest niedostępny, nad czym pewnie wiele osób ubolewa, ja do niedawna również.

Dajcie koniecznie znać czy używałyście jakiegoś produktu Lush, co polecacie, by kupić, bo nie są to moje ostatnie zakupy z tej marki.
Pozdrawiam Was gorąco w ten (u mnie) pochmurny, leniwy dzień. Do następnego! :)

sobota, 23 stycznia 2016

Odżywka do paznokci Bielenda CC Magic Nails


Hej, hej! Witajcie bardzo cieplutko w kolejnym wpisie :)
Nie wiem jak Wy, ale ja przez ostatnie kilka lat borykałam się z problemem łamiących, rozdwajających się, miękkich i cienkich paznokci. Pewnie wpływ na to miała moja niezbilansowana dieta, bo nie specjalnie zwracałam uwagę na to co i kiedy jem, ale również to, że nie trafiłam  na odpowiednią dla moich paznokci odżywkę.

Będąc już kilka miesięcy temu na zakupach w drogerii Natura, poszukiwałam właśnie ciekawego produktu do paznokci. Kusiły mnie z półki odżywki firmy Eveline, ale miałam co do nich mieszane uczucia ze względu na zawarty w nich formaldehyd. No i oczywiście zupełnym przypadkiem stałam się szczęśliwą posiadaczką produktu z Bielendy CC Magic Nails Power Extreme (moja wersja to ta z perłą).

Odżywka jest jak tradycyjny lakier, który możemy stosować na samą płytkę lub na lakier do paznokci. Daje efekt perły, który mnie osobiście nie podoba się, więc nakładam na nią jakikolwiek kolorowy lakier.
Ja stosowałam ją co kilka dni, nakładałam jedną warstwę, nosiłam ją przez niecały tydzień, zmywałam zmywaczem bez acetonu i ponownie aplikowałam świeżą warstwę.

Aktualnie pozbyłam się problemu z rozdwajaniem, moje paznokcie o wiele rzadziej się łamią, są twarde ale zarazem elastyczne pod wpływem uderzenia przypadkowo o jakąś powierzchnię.
Ja z tego produktu jestem niesamowicie zadowolona i serdecznie Wam go polecam.

Dostępny w drogeriach za niecałe 20 zł, no i co najważniejsze nie zawiera formaldehydu :) Czego chcieć więcej?? :)

Dajcie znać jakie są Wasze ulubione i sprawdzone odżywki do paznokci, chętnie przetestuję coś nowego. Pozdrawiam, trzymajcie się ciepło, do następnego! :)

wtorek, 19 stycznia 2016

Tusz Eveline Volumix Fiberlast


Taaak wiem, obiecywałam, a znowu długo mnie nie było. Ale na szczęście to nie przez lenia, a przez brak internetu. W końcu udało nam się przeprowadzić na nasze własne mieszkanie i po powrocie z Polski nie miałam dostępu do internetu. Wszystko jednak się już pozytywnie poukładało, wróciłam do sieci, a zapał do pisania wpisów i kręcenia filmów mam gigantyczny. No więc ZACZYNAMY!! :)

Dziś wpis na temat tuszu do rzęs Eveline Volumix Fiberlast.
Kupiłam go już dosyć kawał czasu temu, troszkę go używałam, potem odkładałam do kufra i tak sobie w nim leżał i czekał na lepsze czasy.
W końcu robiąc porządki, odkopałam go i zmotywowałam się do wykorzystania go i tak używam go codziennie.   <== Historia mam wrażenie nieco dziwnie przeze mnie pokręcona, ale mam nadzieję, że wiecie o co chodzi :)

Tusz dostępny we wszystkich drogeriach, gdzie jest dostępna szafa Eveline czyli np. Rossmann, Hebe, Natura itp. Jego cena to ok. 15 zł, więc bardzo przystępnie.


Jeśli chodzi o sam tusz i jego właściwości:
Jak widzicie na zdjęciach maskara ma silikonową szczoteczkę. CIEKAWOSTKA: szczoteczka jest identyczna jak w tuszu Wonder Lash Mascara z Oriflame. Z jednej strony włoski są bardzo krótkie, a z drugiej dłuższe. Podobno Oriflame opatentowało tą szczotkę, no ale cóż, jak widać pomysł sprzedał się dalej :)

Tusz przez pierwszy okres czasu był taki sobie. Nie dawałam mu specjalnych szans, ale kiedy troszkę  się podsuszył zaczął całkiem ładnie malować. Rzęsy są bardzo naturalne, porządnie wydłużone i wyczesane. Efekt daje naprawdę ładny....... ale nie potrafię się przekonać do silikonowej szczotki. Najbardziej odpowiadają mi te tradycyjne "włochate", a silikonowe nigdy nie są w stanie sprostać moim wymaganiom, szczególnie kiedy mają jakiś nietypowy kształt. Ta jest naprawdę kosmiczna, już nawet nie pamiętam ile razy ukłułam się nią w oko :)

W mojej ocenie całkiem przyjemny tusz, ale efekt nie jest powalający, no i do tego ta szczoteczka ;)
5/10 dostaje ode mnie.

A Wy co sądzicie?? Używałyście, jakie są Wasze wrażenia?? :)
Pozdrawiam gorąco i do następnego! :)