Polecany post

Modowe inspiracje #4 Falbanka i geometryczne wzory

Czesc Kochani! Wciagnelam sie w robienie zdjec, wymyslanie stylizacji, szukanie ciuszkow, ze kolejny ...

piątek, 29 maja 2015

Pojedynek rozświetlaczy


Dzisiaj zapraszam Was na pojedynek chyba najbardziej znanych w świecie makijażowym rozświetlaczy. Przedstawiam Wam Mary-Lou Manizer od the Balm i MAC Mineralize Skinfinish w kolorze Soft & Gentle. Po długim testowaniu mam już wyrobioną na ich temat opinię, więc jeśli jesteście ciekawe co na ich temat myślę- zapraszam do dalszego czytania.


Jak zwykle na pierwszy ogień idą dane podstawowe :) Mary- Lou Manizer: produkt firmy the Balm, dostępny w perfumeriach Douglas i drogeriach internetowych (jeśli wiecie gdzie jeszcze można go kupić dajcie znać w komentarzach), opakowanie zawiera 8,5 g produktu i kosztuje ok. 87 zł, ale widziałam, że w wielu drogeriach internetowych można go kupić już od ok. 65 zł. MAC Mineralize Skinfinish w kolorze Soft & Gentle: ten rozświetlacz można kupić stacjonarnie w sklepach MAC np. tak jak ja w Warszawie lub Katowicach, ale w Polsce jest jeszcze kilka ich salonów w innych miastach. MAC raczej jest marką ciężką do kupienia przez internet ze względu na gigantyczną ilość podróbek tej firmy. Opakowanie zawiera 10 g produktu i kosztuje tak mi się wydaje, że 125 zł, ale nie wiem czy się nie mylę, w każdym razie coś koło 100 zł.


Jeśli chodzi o sam produkt MAC, rozświetlacz jest wypiekany, ma bardzo satynową i przyjemną teksturę, kolor jest bardzo napigmentowany i intensywny przez co zużycie produktu przy jednej aplikacji jest minimalne. Daje "efekt tafli" na buzi, bardzo intensywnie działa, ale nie jest to żaden chamski brokat tylko mocne rozświetlenie. Najbardziej skradł moje serce swoją intensywnością i to właśnie ten produkt wybieram najczęściej do makijaży dziennych.


Natomiast Mary-Lou Manizer ma również bardzo "szampański" kolor jak MAC, jednak jest bardziej delikatny, daje bardzo ładne rozświetlenie jednak nie jest ono tak bardzo intensywne jak w przypadku Soft & Gentle. Ma również bardzo satynową teksturę i wykończenie. Wydaje mi się, że zadowoli on bardziej fanki delikatnego makijażu. Bardzo dobrze się sprawdza jako cień do powiek.

Mając porównać oba produkty, sądzę, że każdy z nich jest genialny. Oba rozświetlacze mają mocną pigmentację, utrzymują się cały dzień i pięknie wyglądają na twarzy, jednak MAC daje bardzo intensywny efekt, a Mary-Lou bardziej stonowany.
Dla mnie większym faworytem jest MAC, ale tylko ze względu na to, że wolę efekt dużego rozświetlenia, ale oba produkty mogę Wam serdecznie polecić, jeśli szukacie czegoś ciekawego.
Dajcie znać czy używałyście, któregoś z rozświetlaczy, lub jeśli macie jakiś inny ulubiony to również dajcie znać w komentarzach.
Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego.

sobota, 23 maja 2015

Pierwsze wrażenie: gumki do włosów Invisi bobble


Kochane dzisiaj bardzo szybki wpis na temat gumek do włosów Invisi bobble. Jakiś czas temu odkryłam te małe cudeńka w Hebe i bardzo byłam ciekawa tego jak działają i skusiłam się na jedno z małych pudełeczek. W środku mamy trzy malutkie gumeczki, które trochę przypominają mi sprężynki. Ja wybrałam kolor brązowy, ale z tego co widziałam dostępnych jest jeszcze wiele innych kolorów. Ich cena to 15 zł/ 3 sztuki.
Jaki jest fenomen tych gumek?? Wszystko zaczyna się od budowy gumki. "Sprężynka" idealnie utrzymuje włosy, ale nie ściska ich bardzo ciasno, dzięki czemu nie czujemy bólu przy nasadzie głowy, włosy się nie odkształcają, nie wplątują, przez co ich nie wyrywamy przy ściąganiu gumki. Nie mają one tradycyjnych metalowych łączeń, w które często też wplątują się włosy. Gumeczki Invisi bobble nie niszczą struktury włosów, a przy okazji nadają sie do każdego ich rodzaju. Są wodoodporne, wytrzymałe, nie niszczą się i nie pękają. Nawet przy dosyć długim użytkowaniu wracają w miarę do swojego pierwotnego kształtu, przez co nie są baaardzo rozciągnięte co niestety spotyka tradycyjne gumki.


Jak dla mnie to wielkie odkrycie. Wreszcie nie wyrywam sobie garści włosów przy rozplątywaniu końskiego ogona lub innych koczków. Moja skóra głowy odpoczęła i ma się chyba dobrze :) Według mnie to był bardzo dobry zakup, polecam Wam serdecznie, wypróbujcie koniecznie bo naprawdę warto!! :)
Pozdrawiam Was bardzo gorąco i do następnego! :)

wtorek, 19 maja 2015

Przepis na pożywną sałatkę :)


Kochani, zapraszam Was bardzo serdecznie na mój kolejny przepis. Dzisiaj w roli głównej sałatka, która nasyci chyba każdego, no i oczywiście jest baaardzo zdrowa :)


Co potrzebujecie:
- dowolny miks sałat (ja bardzo lubię ten z rukolą bądź roszponką z Biedronki),
- 1 duża cebula,
- kilkanaście pomidorków cherry lub 3-4 duże pomidory,
- ser typu feta- najlepiej półtłusty żeby nie było aż tak kalorycznie :)
- sos sałatkowy w saszetce (wersja dzisiejsza dla leniwców, ale bardzo lubię robić dresing z octu      balsamicznego, oliwy z oliwek i łyżki wody),
- 3-4 duże kromki chleba.


UPS! Zapomniałam o oliwkach :)


Wszystko kroimy w średniej wielkości kostkę i wrzucamy do miski, mieszając z miksem sałat.


Leniwcy robią "dresing z torebki", a Ci pracowici robią sami swój ulubiony :) Chleb pokrojony w kostkę podsmażamy z oliwą na patelni, tak aby wyszły nam chrupiące grzanki. Wszystko razem mieszamy dodając dresing.
Gotowe! Życzę smacznego i do następnego :)


piątek, 15 maja 2015

Pierwsze wrażenie: lakiery Essie


Jakiś czas temu w Super Pharm była promocja na lakiery firmy Essie- drugi lakier za 5 zł, czyli za jedną sztukę wychodziło ok. 20 zł. No i oczywiście skuszona promocją musiałam kupić i przetestować, bo już chyba wszyscy używali tych lakierów tylko nie ja :) Z góry przepraszam za zdjęcia, ale światło mam czasami kiepskie i ciężko jest zrobić dobre ujęcie :)


Kiedyś lakiery Essie, były bardzo ciężko dostępne, natomiast teraz się to zmieniło i możemy je kupić w Super Pharm, Hebe i pewnie jeszcze w innych drogeriach. 35 zł to dosyć wysoka cena jak za lakier do paznokci, ale po moich testach dochodzę do wniosku, że warto zainwestować więcej żeby mieć bardzo dobrej jakości lakier do paznokci. Krycie jest już przy pierwszej warstwie (jednak ja zawsze wolę nałożyć dwie dla intensywności koloru), bardzo szybko wysychają- zanim drugą rękę skończę malować, paznokcie u pierwszej już są suche. Na moich paznokciach lakiery Essie trzymają się ok. 7 dni bez bazy i topu, nie odpryskują tylko delikatnie ścierają się na końcówkach, ale to ze względu na moją pracę i częste pisanie na klawiaturze :)


Tak wygląda efekt końcowy po nałożeniu dwóch warstw, zdjęcie nie za dobrej jakości ale myślę, że rezultat widać dobrze. Ten jasny kolor to Fiji, natomiast ten ciemny nazywa się Angora Cardi, oba serdecznie Wam polecam, bo jakością od siebie nie odbiegają.
Jeśli macie możliwość przetestowania lakierów Essie to zapraszam, nie będziecie żałować, a jeśli używałyście już ich to koniecznie dajcie znać co o nich sądzicie.
Do następnego! :)



wtorek, 12 maja 2015

Pierwsze wrażenie: paleta Naked 3 Urban Decay


W końcu wracam do rzeczywistości :) Misja "Przeprowadzka" zakończona sukcesem, wszystko ma już swoje miejsce, jest miło i przytulnie, więc wracają również chęci i możliwości do pisania i nagrywania :) Jakiś czas temu dodałam Wam zdjęcie na FB z moim wielkim zakupem czyli paletą Naked 3 i zapowiedziałam, że pojawi się o niej osobny wpis, bo jest to produkt warty uwagi. I oto jest! Zapraszam do dalszej części.


Z danych podstawowych: paleta firmy Urban Decay- kosztuje 199 zł, dostępna w perfumeriach Sephora. Paleta rewelacyjnie wykonana, w środku jest lusterko i 12 cieni- 3 cienie matowe, reszta ma drobinki bądź piękne satynowe wykończenie. Do palety dołączony jest również syntetyczny dwustronny pędzelek, jedna strona świetnie aplikuje cienie, a druga ładnie je rozciera.



Od zakupu tej palety używam jej non stop (oprócz dni kiedy w ogóle nie mam na sobie makijażu). Cienie utrzymują się na moich powiekach (bez bazy) cały dzień i nie mam problemu z ich zbieraniem się w załamaniu powiek. Kolory są intensywne i mocno napigmentowane, co możecie zobaczyć na zdjęciach poniżej. Dodatkowo świetnie się je ze sobą rozciera :)



Biorąc pod uwagę cenę tej palety to zakup jej jest nieco kosztowny, ale przeliczając cenę na jeden cień to wychodzi ok. 16,60 za sztukę, czyli troszkę więcej jak za jeden cień marki Inglot (13 zł za kwadratowy cień), więc nie ma tragedii.
Ja przyznam, że jestem zachwycona, w końcu mam jedną paletę, którą mogę wszędzie zabrać i wykonać nią chyba każdy naturalny, dzienny czy też wieczorowy makijaż. Dla mnie zakup w stu procentach na olbrzymi plus!!
Dajcie znać czy macie lub czy używałyście tej palety i co na jej temat sądzicie, bo jestem bardzo ciekawa Waszej opinii :) Do następnego!