Polecany post

Modowe inspiracje #4 Falbanka i geometryczne wzory

Czesc Kochani! Wciagnelam sie w robienie zdjec, wymyslanie stylizacji, szukanie ciuszkow, ze kolejny ...

piątek, 12 września 2014

Vlog 12/09/2014

Witajcie Kochani bardzo serdecznie! Pogoda dzisiaj nie nastroiła mnie pozytywnie, więc zaszyłam się na kanapie z kocem i herbatą z sokiem malinowym żeby sobie przynajmniej trochę poprawić humor. Znów się przez jakiś czas nie odzywałam i postanowiłam skrobnąć Wam dzisiaj krótki wpis o tym co się u mnie dzieje, że nie mam czasu nic dodać na bloga. Otóż ostatnio zdarzyła się w moim życiu bardzo przełomowa rzecz- zmieniłam miejsce zamieszkania/ przeprowadziłam się/ opuściłam rodzinny dom (jak kto woli można sobie odpowiedni opis wybrać :) ). Jest to dla mnie ważny moment i czas wielkich zmian dlatego proszę o wyrozumiałość i chwilkę na "ogarnięcie sytuacji". Obiecuję, że już wkrótce wracam z nowymi kosmetycznymi wpisami i filmikami, więc czekajcie :)
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące przeprowadzki, jak się za to zabrać, jak znaleźć mieszkanie, jak poradzić sobie z tęsknotą za domem to piszcie w komentarzach, chętnie odpowiem na wszystkie wiadomości.
Na dzisiaj to wszystko, zameldowałam się, a teraz chowam się z powrotem pod ciepłym kocem.
Życzę Wam przyjemnego wieczoru, trzymajcie się ciepło :)

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Kilka słów o Duraline z Inglota


Kochane tak się złożyło, że dzisiaj mam dla Was znowu recenzję. Jednak produkt jest kultowy, więc mam nadzieję, że mi to wybaczycie :)
Mowa o Duraline z Inglota czyli wybawieniu każdej kobiety, która nie ma pomysłu na makijaż każdego dnia, która męczy się z zaschniętym eyelinerem lub tuszem lub na której powiekach cienie trzymają się 5 minut. 
Duraline to według producenta produkt, który podbija kolor cieni, przedłuża trwałość makijażu oka, zmienia cienie w eyeliner, może także służyć jako baza pod cienie.
Podczas korzystania z tego produktu muszę zgodzić się z producentem. Z dosłownie każdego cienia do powiek prasowanego czy sypkiego można uzyskać wyjątkowy eyeliner, cienie nakładane na mokro przy użyciu Duraline trzymają się na powiekach znacznie dłużej niż nakładane na sucho w dodatku ich kolor jest bardziej intensywny i nasycony, jeśli zasechł Wam tusz do rzęs lub eyeliner możecie go rozcieńczyć właśnie tym produktem, dzięki czemu możecie cieszyć się znacznie dłużej np. swoją ulubioną mascarą. Duraline możecie wykorzystać również przy makijażach karnawałowych lub innych gdzie chcecie nałożyć brokat na powieki. Plusem jest cena, 17 zł za 9 ml, produkt dostępny w sklepach stacjonarnych Inglot lub na stoiskach firmowych.
Jedynym minusem tego produktu może być aplikator, który czasami jest problematyczny i nie pozwala na wydobycie odpowiedniej ilości płynu. Jak na razie więcej grzeszków nie pamiętam :)
Dajcie znać czy miałyście okazję używać Duraline i jak Wam się sprawdził! Jak dla mnie produkt genialny szczególnie dla osób zabieganych, które nie mają czasu żeby zastanawiać się rano nad makijażem. Polecam serdecznie, ale czekam też na Wasze opinie na jego temat ;)


środa, 20 sierpnia 2014

Recenzja kredki do oczu Jumbo Eye Pencil z NYX


Kochani od kilku dni mam bardzo dobrą passę w życiu, dużo pomysłów i postaram się to wykorzystać na blogu :) Dzisiaj recenzja kredki Jumbo EYE Pencil z NYX w kolorze 604 Milk.
Niektóre z Was pewnie pomyślą jak można podniecać się zwykłą białą kredką do oczu, ale cały sęk w tym, że ona wcale nie jest taka zwykła :)

Zacznijmy od początku. Kredka ma 5g, kosztuje ok. 16 zł i jest dostępna z tego co wiem jedynie w sieci. Jest gruba więc można ją zatemperować szeroką temperówką, a nie tradycyjną. Kredka na pierwszy  rzut oka nie koniecznie musi zachwycać, ale jej działanie jest genialne.
Produkt można zaaplikować na powiekę jak zwykły cień do powiek (kredka jest kremowa i bardzo ładnie się rozciera), zaaplikowany tuż przy linii rzęs może służyć jako eyeliner, nakładając kredkę na całą powiekę ruchomą tworzymy z niej bazę pod cienie, która rewelacyjnie podbija każdy kolor i przedłuża jego trwałość, możemy również podkreślić nią linię wodną, dzięki czemu oko będzie bardziej rozświetlone, otwarte, a twarz będzie wyglądać świeżo nawet po nieprzespanej nocy ;)

Bardzo lubię używać tej kredki jako bazy. Szczególnie przy ciemnych makijażach, ładnie wydobywa kolor nawet bardzo mało napigmentowanych cieni. Smokey eyes w połączeniu z tą kredką wygląda rewelacyjnie.
Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się pokazać Wam na blogu tutorial makijażu przy użyciu tej kredki :)
Cena (moim zdaniem) jest śmieszna patrząc na jakość i działanie. Plusem jest również to, że NYX wypuścił jeszcze chyba pięć kolorów, więc każdy znajdzie coś dla siebie. Nie trzeba wydawać fortuny na bazy czy cienie w kremie, tutaj mamy wszystko w jednym. 

Dajcie koniecznie znać czy miałyście już przyjemność używać tego produktu i jak Wam się sprawdził. Jeśli uważacie, że jestem nienormalna zachwycając się zwykłą kredką do oczu to też dajcie znać, przynajmniej nie będę żyć dłużej w świadomości, że jestem normalna :) Pozdrawiam Was gorąco w ten nie za przyjemny dzień :)

wtorek, 19 sierpnia 2014

PROJEKT Szafa idealna cz. 3. Typy sylwetek Y,T

Cześć Kochani! Dzisiaj druga część w pigułce na temat typów sylwetek, przyjrzymy się sylwetce Y i T. Poprzednią część o sylwetce X, A, O znajdziecie tutaj.


Sylwetka typu Y:
Charakteryzuje się szerokimi ramionami, obfitym biustem, wąską talią i zgrabnymi nogami. Wybieramy garderobę, która wyrówna proporcje ciała, zmniejszy optycznie szerokość ramion, troszkę poszerzy biodra i podkreśli nogi. 

Wybieraj:
- góry bez rękawów, szerokie ramiączka, 
- koszule z wąskim kołnierzykiem, dekolty w serek,
- wzory, przeszycia,
- długie naszyjniki oraz kolczyki,
- spodnie, spódnice z wysokim stanem, 
- wąskie jeansy, rurki, legginsy, szarawary,
-  falbaniaste lub plisowane spódnice, szorty z odstającymi nogawkami.

Złote zasady sylwetki Y:
- unikaj dekoltów typu łódka i wąskich przy szyi,
- unikaj ozdób na rękawach (np. pagonów, bufek itp.),
- dół ubrania np. sukienki powinien dodawać objętości biodrom,
- ciemną górą pomniejszaj optycznie obfity biust. 

Tym razem bez przykładowych ubrań, bo nie znalazłam niczego ciekawego w sieci, żeby Wam pokazać  :)


Sylwetka typu T:
Charakteryzuje się szerokimi wręcz atletycznymi ramionami i wąskimi biodrami. W przypadku tej sylwetki kobiety zazwyczaj nie mają widocznej talii. Naszym zadaniem jest zniwelowanie szerokiej góry i dodanie objętości dołowi tak, aby wyrównać proporcje ciała. 

Wybieraj:
- rękawy do łokcia, reglan,
- dekolt łezka, łódka,
- pionowe pasy, przeszycia,
- marynarki z wcięciem i zaokrąglonym dołem,
- spódnice z baskinką/ falbaniaste/ plisowane,
- płaszcze o linii A,
- szerokie spodnie/ zwężane ku dołowi/ pumpy,
- duże wzory, jasne kolory, połyskliwe tkaniny.

Złote zasady sylwetki T: 
- nie noś dekoltów przy szyi,
- unikaj dodatkowych obciążeń ramion (bufki, pagony itp.),
- wybieraj sukienki z marszczeniami, kokardami, żabotami itp.,
- podkreślaj nogi długością mini.

Na dzisiaj już koniec nudnej teorii, mam nadzieję, że wyszło szybko, krótko i na temat :) Wkrótce pojawi się ostatni wpis o typach sylwetek H i I, a później jeszcze krótko opowiem Wam jak ja sama doszłam do swojej szafy idealnej. Później już tylko outfity i outfity ;)

Zapraszam Was również bardzo serdecznie na mój nowo otwarty kanał na YouTube. Pierwszy filmik jest krótką zapowiedzią tego co się będzie na nim działo. Mam olbrzymią nadzieję, że Wam się spodoba i jeszcze łatwiej będę się mogła dzielić z Wami moją pasją. Trzymajcie kciuki, aby od września filmiki pojawiały się regularnie :)


Dzięki za dzisiaj, pozdrawiam Was gorąco, paaa :)



poniedziałek, 28 lipca 2014

Recenzja pudru transparentnego z Essence All About Matt


Witajcie Kochani! Przepraszam, że znowu się trochę ociągałam w pisaniu bloga, ale czas ucieka mi między palcami i ciężko było mi ostatnio zorganizować się. Ale z lenistwem już koniec, zabieram się za regularne pisanie, bo w głowie mam dużo pomysłów na wpisy :)


Dzisiaj mam dla Was krótką recenzję pudru transparentnego z Essence All About Matt. Kupiłam go już dosyć dawno i zużyłam całkowicie więc pojawi się on również w projekcie denko. Słyszałam na jego temat różne opnie i chciała koniecznie go przetestować. Moja ekscytacja skończyła się bardzo szybko. Pierwsze co muszę mu zarzucić to bardzo kiepskiej jakości opakowanie. Jak widać na zdjęciu poniżej rozpadło się i to dosyć szybko. Poza tym puder, który w nazwie ma słowo "transparentny" powinien rzeczywiście taki być, a w przypadku tego pudru tak niestety nie było. Produkt ten bieli twarz, nie mocno, natomiast nawet w przypadku bladych cer (np. takich jak moja) ten efekt jest na buzi widoczny. Nie matowi skóry na długo, trzeba dosyć często robić poprawki makijażu. Jedyny plus jaki widzę to cena, puder ten kosztuje ok. 15 zł.


A Wy korzystałyście może z tego produktu? Jeśli tak to dajcie znać co na jego temat sądzicie, chętnie przeczytam. Może polecicie jakiś inny puder, który u Was się sprawdził?
Do następnego :)

wtorek, 8 lipca 2014

Recenzja korektora pod oczy z Bell BB Cream Lightening Concealer 7 in 1


Witajcie Kochani po krótkiej przerwie :) Dzisiaj krótka notka. Chciałam Wam trochę opowiedzieć o korektorze pod oczy BB Cream Lightening Concealer 7 in 1 z Bell. Kupiłam go kilka miesięcy temu i zużyłam z wielką przyjemnością.

Od kiedy pamiętam jestem posiadaczką dosyć dużych i ciemnych cieni pod oczami. Testowałam już różne korektory na tą okolicę, ale żaden nie spełnił w stu procentach moich oczekiwać, ponieważ żaden nie potrafił zakryć całkowicie cieni. Jakiś czas temu natknęłam się na ten korektor na YouTube, zobaczyłam jego bardzo pozytywną recenzję i postanowiłam, że sama go również muszę wypróbować. Korektor ma pojemność 5 ml, kosztuje między 15 a 20 zł i jest dostępny w drogeriach Natura.
Producent opisuje ten korektor jako połączenie tradycyjnego korektora pod oczy i kremu bb. Produkt ten ma przede wszystkim tuszować cienie pod oczami, rozświetlać, ukrywać oznaki zmęczenia, nawilżać i wygładzać delikatną okolicę wokół oczu. Co ważne korektor ten posiada również SPF 15.
Moja ocena: produkt ten bardzo ładnie ukrywa cienie pod oczami, w przypadku moich bardzo dużych cieni nie robi tego całkowicie, ale efekt jest naprawdę dobry, w porównaniu z jego poprzednikami. Ma lekką konsystencję, dzięki czemu nie zbiera się w zmarszczkach, nie wysusza i nie obciąża skóry. Aplikacja jest bardzo przyjemna, produkt wykręcamy tak aby dostał się na pędzelek i nakładamy pod oczy. Minusem jest jego mała wydajność, bo wystarczył mi jedynie na miesiąc i to, że nie można na opakowaniu sprawdzić jego zużycia.
Jak dla mnie ten korektor jest wart uwagi, może cena niekoniecznie zachęca, ale działanie jest naprawdę dobre. Napiszcie koniecznie czy używałyście może tego produktu i jakie są Wasze opinie na jego temat.

Pozdrawiam Was gorąco, do następnego :)



środa, 18 czerwca 2014

PROJEKT Szafa idealna cz. 3. Typy sylwetek X, A, O

Witajcie Kochani! Tak jak obiecałam w ostatnim wpisie z serii "Szafa idealna, dzisiaj opiszę Wam typy damskich sylwetek. Ta podstawowa wiedza ułatwi Wam robienie zakupów, ubrania będą idealnie dobrane do Waszej figury i będziecie się czuć w nich o wiele lepiej niż w wyciągniętym dresie :) Podzieliłam ten temat na trzy notki, żeby wpis nie był aż tak długi. Zaczniemy od typu X, A, O.


Źródło zdjęć: klik

Sylwetka typu X:
Do tego typu sylwetki dąży każda kobieta i stylista. Jest to tzw. idealny typ sylwetki (sylwetka idealnie proporcjonalna), w którym ramiona i biodra są tak samo szerokie, mamy ładne wcięcie w talii i proporcjonalny do sylwetki biust. Wybieramy garderobę, która będzie eksponować biust,  dodatkowo podkreślamy kształt bioder i talię osy. 

Wybieraj:
- dekolty w serek,
- bluzki kopertowe, dopasowane topy i bluzki,
- marynarki nisko zapinane, dopasowane, z długością tuż poniżej talii, żakiety typu bolerko,
- sukienki empire, letnie sukienki bez ramion, sukienki w stylu lat 50,
- biustonosze push-up, fasony gorsetowe,
- spódnice rozkloszowane bądź plisowane długości od kolan lub do połowy łydki,
- spodnie tuż poniżej pępka z prostymi nogawkami lub luźne spodnie z wysoką talią.

Złote zasady sylwetki X:
- nie wybieraj wąskich dekoltów przy szyi i golfów,
- wybieraj sukienki z kopertowym dekoltem,
- nie noś sukienek bądź bluzek z ramiączkami typu spaghetti,
- podkreślaj talię (taliowane sukienki bądź pasek),
- wybieraj sukienki z trapezowym bądź ołówkowym dołem,
- unikaj obszernych bluzek (typu oversize) i sukienek,
- jeśli masz dodatkowe kilogramy w okolicy brzucha wybieraj bluzki z baskinką.



Źródło zdjęć: klik



Sylwetka typu A:
Sylwetka, w której na pierwszy plan wysuwają się szerokie biodra. Ramiona są wąskie, występuje wcięcie w talii. Wybieramy garderobę, która optycznie poszerzy linię ramion, powiększy biust, wyeksponuje wcięcie w talii i zniweluje duże kształty bioder i ud. 

Wybieraj:
- koszule z szerokim kołnierzem, bolerka, 
- żakiety i marynarki ze sztywnego materiału z wcięciem w talii,
- poziome paski, wzorzyste i połyskujące tkaniny,
- rozszerzane rękawy, rękawy 3/4, krótki rękaw kimonowy,
- dekolty typu łódka, które optycznie poszerzą ramiona,
- paski itp. przewiązane w talii,
- spódnice trapezowe, luźno opływające biodra bądź o kroju ołówkowym,
- długość tuż poniżej kolan (sukienki, spódnice), 
- spodnie z prostymi nogawkami, luźne lub w stylu boot-leg,
- góra stroju powinna być jaśniejsza niż dół.

Złote zasady sylwetki A:
- wybieraj sukienki i spódnice proste lub rozszerzane ku dołowi, zrezygnuj z mini,
- jeśli masz mały biust wybieraj zdobienia w jego okolicy aby go optycznie powiększyć,
- jeśli wybierasz ubranie z rękawami warto aby to były bufki lub jakoś ozdobione, to poszerzy linię ramion,
- wybieraj szerokie dekolty, łódki i asymetryczne góry.




Sylwetka typu O: 
Figura, w której mamy okrągły brzuszek, gdzie może występować więcej kilogramów, nie ma dużego wcięcia w talii, linia bioder jest również nieco szeroka, za to mamy długie, piękne nogi i ładny biust. Wybieramy garderobę, która podkreśli linię biustu, wymodeluje talię i wyeksponuje zgrabne nogi. 

Wybieraj:
- dekolty w serek, fasony gorsetowe, wydatne kołnierzyki, zapięcia na guzik tuż pod biustem, fason empire,
- dopasowane bluzki z wyższą talią/ bluzki, koszule sięgające linii bioder,
- krótkie, kimonowe rękawki, wąskie rękawy marynarek,
- żakiety z wcięciem i dłuższym dołem, rozpięte i ściągnięte z tyłu kamizelki,
- topy w kontrastowych kolorach,
- szerokie paski w kontrastowych kolorach, poziome zdobienia w okolicach talii,
- spódnice trapezowe lub szyte z koła, długość odkrywająca nogi,
- asymetryczne brzegi, wzorzyste tkaniny,
- dżinsy o konturowanej talii, spodnie o lejącym fasonie, w kant, z podwyższonym stanem, z prostymi  nogawkami.

Złote zasady sylwetki O:
- wybieraj sukienki odcięte pod biustem, zrezygnuj z workowatych bluzek, sukienek i tunik,
- odsłaniaj nogi ubierając sukienki i spódnice do wysokości kolan,
- możesz wybierać drobne nadruki na bluzkach i sukienkach, to odwróci wzrok od niedoskonałości,
- zrezygnuj ze sukienek o długości do kostek,
- wybieraj marszczenia, drapowania w okolicy talii i brzucha, to zasłoni dodatkowe kilogramy.




To koniec pierwszej części o typach sylwetek. Zapraszam na kolejny wpis, w którym opowiem Wam o typie Y i T. Dajcie znać czy notka wydaje Wam się przydatna.
Pozdrawiam Was serdecznie, paa :)

wtorek, 17 czerwca 2014

Kilka słów o olejku z drzewa herbacianego


O olejku z drzewa herbacianego pierwszy raz usłyszałam w szkole i byłam bardzo zdziwiona jak wiele ma właściwości. Nie byłam w stu procentach pewna czy aby na pewno działa na te wszystkie infekcje itd. (bo jak to mówią: jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego) do czasu kiedy po raz czwarty miałam anginę, a antybiotyk mi wcale nie pomógł. Do pół szklanki wody wlałam ok. 5 kropel olejku i tym roztworem płukałam gardło dwa razy dziennie. Po dwóch, trzech dniach po anginie nie było śladu, dlatego koniecznie muszę opowiedzieć Wam o moim odkryciu i nowej miłości :)

Kilka podstawowych informacji o olejku z drzewa herbacianego:
Olejek eteryczny wytwarza się z liści rośliny o nazwie Melaleuca alternifolia, która występuje w Australii. Nazwa olejku nie ma nic wspólnego z herbatą, została nadana przez kapitana Cooka, który z liści tej rośliny parzył napój zastępujący tradycyjną herbatę.Od dawna ludzie znali dobroczynne właściwości olejku i zaczęli je wykorzystywać na wysoką skalę, szczególnie w czasie II wojny światowej.
Olejek ten charakteryzuje się największymi właściwościami i działaniem ze wszystkich olejków na świecie!

Zastosowanie olejku:
- stany zapalne gardła (dwa razy dziennie płukać gardło roztworem z ok. 10 kropli/szklankę wody),
- katar i kaszel (nacierać klatkę piersiową roztworem ok. 5 kropli/łyżkę wody lub wlać roztwór do kominka  aromaterapeutycznego),
- grzybica paznokci i stóp (moczyć stopy w misce z ciepłą wodą i ok. 10 kroplami olejku, smarować        przestrzenie między palcowe i pozostałą skórę objętą zmianami grzybiczymi),
- w terapii zwalczania trądziku i pryszczy (przemywać twarz 2-3 razy dziennie roztworem ok. 10  kropli/pół  szklanki wody),
- drobne ranki, oparzenia, uszkodzenia skóry (czystą rankę posmarować olejkiem),
- w przypadku ukąszeń owadów (smarować ukąszone miejsce, aż do ustąpienia zmiany),  kleszczy (posmarować miejsce ukąszenia, odczekać kilka minut i usunąć kleszcza),
- opryszczka (smarujemy miejsce 2-3 razy dziennie),
- stany zapalne dziąseł (smarujemy dziąsła bezpośrednio olejkiem lub płuczemy jamę ustną tak jak w  przypadku infekcji gardła,
- odstrasza owady i kleszcze, świetnie sprawdza się latem zamiast moskitiery :),
- stosowany punktowo na pryszcze wysusza je, a one ustępują,
- kąpiele stóp w roztworze z olejku hamują pocenie się stóp i działają przeciw pękającym piętom,
- można dodawać go do maseczek, toników hydrolatów, szamponów, balsamów do ciała, do kąpieli,  masażu.

Jak widzicie zastosowań olejku herbacianego jest bardzo wiele i warto je wypróbować zanim sięgniecie po tradycyjne leki.

Olejek możecie dostać w aptece, ja swój kupiłam za 8 zł/10 ml. Jak dla mnie ma nieprzyjemny zapach, ale naprawdę warto się poświęcić, bo efekty daje spektakularne. Przy zakupie olejku z drzewa herbacianego pamiętajcie koniecznie żeby zerknąć na skład, najlepszy jest ten 100% olejek bez żadnych dodatkowych mieszanin innych olejków. 
Pamiętajcie też, że tego produktu nie stosuje się doustnie i należy unikać jego kontaktu z oczami! 

Miałyście może już przyjemność korzystania z tego specyfiku? Jeśli tak to dajcie koniecznie znać, może znacie jakieś inne jego zastosowania.
Do następnego, paa :)

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Recenzja błota z Morza Martwego White Flower's Experience


Witajcie Kochani! Dzisiaj recenzja błota z Morza Martwego firmy White Flower's Experience. 
Od jakiegoś czasu szukałam produktu, którego mogłabym używać do walki z cellulitem w połączeniu z balsami/masłami/żelami antycellulitowymi. Na ten produkt natknęłam się zupełnie przypadkiem robiąc zakupy w Rossmannie. Jego pojemność to 500 g, a cena ok. 20 zł.

Producent opisuje ten produkt jako: " Oryginalne błoto z Morza Martwego, pozyskiwane ręcznie, poddane procesowi suszenia na słońcu. Regeneruje, pielęgnuje i odżywia skórę. Oczyszcza ją i wygładza, pozostawiając świeżą, matową i nawilżoną. Pobudza krążenie krwi i metabolizm skórny. Maska błotna jest szeroko stosowana w ośrodkach spa do zabiegów antycellulitowych i przeciw rozstępom. Pomaga usunąć zmęczenie fizyczne i psychiczne. Może być ważnym uzupełnieniem w terapii trądziku, łuszczycy, atopowego zapalenia skóry, egzem i łojotoku".

Jak stosować tego typu produkt? Kilka łyżek mieszam z niewielką ilością wody, tak aby powstała jednolita papka o w miarę gęstej konsystencji. Nakładam ją na uda, oklejam folią spożywczą i pozostawiam na skórze na ok. 20 minut. Po upływie tego czasu spłukuję uda ciepłą wodą. Polecam nakładanie i zmywanie tego produktu stojąc pod prysznicem lub w wannie, bo można wybrudzić sobie nim całą łazienkę.
Przygotowaną papkę możemy również nałożyć na twarz i pozostawić do całkowitego wyschnięcia.


Efekty. W przypadku tego produktu muszę zgodzić się z tym co na opakowaniu podaje producent. Uda są napięte, nawilżone, rozstępy rozjaśnione, a przy regularnym stosowaniu cellulit jest mniejszy.
Twarz jest również napięta, świeża, zmatowiona (uregulowana jest praca gruczołów łojowych).
Błoto to idealnie nadaje się dla osób, które chcą walczyć z cellulitem, w przypadku cer tłustych i łojotokowych następuje zmatowienie skóry, gruczoły łojowe nie produkują tak dużej ilości sebum jak przed użyciem. Nie polecam stosowania tego produktu jeśli macie cerą suchą.

Błoto z Morza Martwego jak najbardziej godne polecenia. Świetnie działa, jest wydajne i ma bardzo fajną cenę. Polecam serdecznie wypróbowanie, nie pożałujecie :)

A może używałyście tego typu masek, polecacie coś dobrego? Jak Wam się sprawdziły? Dajcie znać :)
Pozdrawiam i do następnego :)

piątek, 6 czerwca 2014

PROJEKT Szafa idealna cz. 2


Witajcie Kochani! Kilka miesięcy temu zapowiedziałam Wam projekt pod tytułem "Szafa idealna", w którym opowiem Wam o moich sposobach na idealną szafę, jak kupować ubrania, jak je ze sobą łączyć, aby zawsze wyglądać dobrze, żeby nasz portfel na tym nie ucierpiał i żeby ubrania nie wypływały nam z szafy strumieniami :)
Wpisy te kieruję szczególnie dla osób, które nie mają jeszcze swojego stylu i wciąż są na etapie jego poszukiwań, które mają w szafie mnóstwo ubrań, a wciąż mówią "Nie mam co na siebie włożyć" i dla osób, które nie wiedzą jak łączyć ze sobą różne części garderoby. 

Na początek kilka słów o mnie. Nie jestem typem osoby, która uwielbia godzinami chodzić po sklepach w poszukiwaniu różnych ciekawych ubrań. Raczej staram się tego unikać, no chyba że poczuję w portfelu przypływ gotówki, wtedy zmieniam się nie do poznania i żaden sklep nie jest dla mnie straszny :) Patrząc kilka lat wstecz, byłam typem osoby, która jak już robiła zakupy ubraniowe, to były to zakupy bardzo nieprzemyślane. Kupowałam to co mi się po prostu podobało, nie zwracając uwagi czy ta dana rzecz będzie mi w ogóle do czegoś pasować. Najważniejsze było to, że byłam posiadaczką tej rzeczy, cała reszta odchodziła na drugi plan. W końcu jakiś czas temu poszłam po rozum do głowy i postanowiłam, że czas zacząć "ubraniową ewolucję". Zmiany mają być powolne, aby portfel na tym zbytnio nie ucierpiał, ale mają doprowadzić mnie do momentu, gdzie będę mieć w szafie konkretną ilość ubrań, gdzie wszystko będzie do siebie pasować, dzięki czemu nie będę musiała wstawać rano pół godziny wcześniej, aby zastanowić się w co się ubrać. 
Aktualnie jestem w trakcie tej ewolucyjnej drogi i przyznam szczerze, że idzie mi całkiem nieźle (o czym wkrótce będziecie mogli się przekonać). 

Teraz jak zacząć swoją ewolucję w kierunku szafy idealnej?
1) Zastanów się nad swoim stylem i nad tym w jakich ubraniach czujesz się najlepiej. Nie warto kupować ubrań tylko dla kilku komplementów ze strony przyjaciół czy chłopaka, a w których nie czujemy się dobrze. Ja na przykład preferuję styl paryski. Noszę mnóstwo klasycznych t-shirtów, cygaretek i wygodnych płaskich butów, bo w takim stylu czuję się najlepiej. Jeśli już przeanalizujesz w czym najbardziej lubisz chodzić i jaki jest Twój styl, to już klucz do sukcesu jest osiągnięty.
2) Zastanów się jakie fasony, kroje i kolory lubisz nosić najbardziej. Ta kwestia jest bardzo istotna, bo również, tak jak nasz ulubiony styl, wpływa na nasze samopoczucie. Jeśli nie lubisz obcisłych ubrań- unikaj ich, wybierz takie, które sprawiają, że czujesz się świetnie, ale również podkreślą Twoją sylwetkę i zniwelują jej mankamenty. Warto w tym miejscu zastanowić się nad typem własnej sylwetki i nad krojami, które będą do niej pasować (wkrótce pojawią się notki na ten temat).
3) Generalny porządek. To kolejny ważny krok, natomiast jest bardzo prosty do wykonania. Znajdź chwilę, otwórz swoją szafę i wyciągnij z niej wszystkie swoje ubraniowe skarby. Weź każdą rzecz z osobna do ręki, zastanów się czy pasuje do Twojego stylu, czy będzie pasować do wszystkiego co w przyszłości będziesz posiadać, czy spełnia Twoje wszystkie wymagania. Te z rzeczy, które nie przejdą tej "rekrutacji" możesz z czystym sumieniem komuś oddać, a te które zostaną będą zalążkiem idealnej szafy.
4) Lista rzeczy potrzebnych. Zanim cokolwiek kupisz do swojej nowej garderoby, zrób listę rzeczy, które chciałabyś żeby się w niej znalazły, dzięki temu unikniesz sytuacji, że będziesz kupować TYLKO to co Ci się podoba. Może to być zwykła lista rzeczy z krótkim opisem np. koloru i fasonu, bądź możesz stworzyć kolaż ze zdjęć ubrań, które znalazłaś w sieci, na podstawie którego będziesz robić swoje przyszłe zakupy. Takie poukładanie sobie swojej wizji szafy, bardzo ułatwia jej tworzenie (przynajmniej w moim przypadku) :)
5) Czas zakupów. Nic dodać nic ująć, finał naszych zmagań o szafę idealną, który będzie się powtarzać co jakiś czas (no chyba, że mamy tak duży budżet, że możemy kupić wszystko na raz) :)

To moje rady dotyczące tworzenia własnej garderoby. Jeśli macie jakieś inne sprawdzone pomysły, to dajcie znać, chętnie wprowadzę je w życie :)
W następnych częściach PROJEKTU Szafa idealna opowiem Wam trochę o typach sylwetek i jak dobierać do nich odpowiednie ubrania, opiszę swój styl (może komuś się to przyda) i pokażę moje zdobycze ubraniowe w mojej "szafowej ewolucji". No i w końcu będą pojawiać się częściej na moim blogu outfity, pokażę Wam jak z małej garstki ubrań wyczarować wiele zestawów na różne okazje. 
Na dzisiaj już koniec, do następnego paaa :)


poniedziałek, 2 czerwca 2014

Projekt denko cz. 2


Hej Kochani! Przepraszam za bardzo długą ciszę na blogu. Przyczyn mojego zniknięcia było wiele, ale w końcu wracam. Zapraszam Was dzisiaj na drugą część projektu denko. Dzisiaj pokażę produkty do włosów i takie, które nie mają konkretnej kategorii.


Jak wiecie, bądź nie wiecie, jestem wielką fanką suchego szamponu z Isany (Rossmann) i jak widać zużyłam w ostatnim czasie aż dwa opakowania. Nie będę się o nim już wypowiadać, bo wcześniej powiedziałam o nim wszystko. Krótko mówiąc jest po prostu super!
Jakiś czas temu używałam również z Isany lakieru do włosów (utrwalenie 5+). Byłam bardzo zadowolona, więc postanowiłam kupić go ponownie, no i niestety nie byłam ponownie w euforii. Może zmienił się jego skład, albo moje włosy go nie polubiły, ale tym razem lakier ten nie sprawdził się w ogóle. W małej ilości nie utrwalał włosów wcale, a w większej ilości sklejał włosy i tworzył z nich tzw. "kask". Nie polecam, mimo że nie kosztował wiele.
O szamponie z Green Farmacy powstała osobna recenzja, więc zapraszam jeśli ktoś jest zainteresowany większą dawką informacji klik. Jak dla mnie średniak, ale tragedii nie było :)
Odżywkę z Alterry męczyłam przez dobre klika miesięcy i już później została wykorzystana jako pianka do golenia nóg, bo znieść jej już nie mogłam. Czy bym ją nałożyła na włosy, czy bym tego nie zrobiła, różnicy nie było żadnej. Ani włosy nie były lepsze w dotyku, ani się lepiej nie rozczesywały. Kiepski produkt, nie polecam.


W ostatnim czasie udało mi się zużyć trzy płyny do kąpieli. Ten z Luksji o zapachu czekolady i pomarańczy jest moim faworytem i co jakiś czas do niego powracam z wielką przyjemnością (już kiedyś chyba o nim wspominałam na blogu). Później wpadł mi w ręce płyn z All about beauty (chyba dostępny w Tesco) o zapachu lawendy, który również skradł moje serce. Zapach przepiękny, wspaniały do relaksacyjnej wieczornej kąpieli po całym dniu w pracy, wydajny i w dobrej cenie. Następnie kupiłam płyn z Isany o zapachu jabłka i wanilii. Miał piękny zapach i tworzył super pianę, ale niestety był bardzo niewydajny ( 750 ml butelka starczyła mi na ok. 8 kąpieli), ale można mu to wybaczyć, bo kosztował ok. 4 zł :)
Antyperspiranty z Rexony są moimi ulubionymi i świetnie się u mnie sprawdzają. Tym razem wypróbowałam wersję z aloe vera, która miała delikatny ale bardzo świeży zapach. Jak dla mnie to chyba jedne z lepszych antyperspirantów na rynku i serdecznie je polecam. 
Pasta do zębów jak pasta nic szczególnego, ale byłam ciekawa czy zwykła pasta wybielająca może się równać z tymi z wyższej półki np. Blanx White Shock, którą już kiedyś recenzowałam. Po moich testach okazało się, że jeśli już wybielaliśmy zęby u stomatologa lub pastą, to ta Prokudent Med świetnie nadaje się do podtrzymania efektów i wcale nie trzeba wydawać na taki produkt fortuny. Ja swoją nabyłam w promocji chyba za 3 zł :)

W końcu udało mi się napisać o wszystkich ostatnio zużytych rzeczach, ale w szafce już czekają następne do zrecenzowania :) 
Od czerwca będę pojawiać się regularnie i wrzucać wpisy, ponieważ w końcu stałam się posiadaczką lustrzanki no i zdjęcia nareszcie będą w dobrej jakości (a za te dzisiejsze przepraszam, bo były robione dawno temu starym aparatem) :)

Dajcie znać czy używałyście któregoś z produktów, o których pisałam.
Pozdrawiam serdecznie i do następnego :)

sobota, 15 marca 2014

Strona na FB!!!

Kochani, mam do Was (mam nadzieję) dobrą informację. Od dzisiaj ruszył na Facebooku funpage bloga. Dzięki czemu osoby nie przeglądające mojej strony na bieżąco będą mogły w każdej chwili zobaczyć co się u mnie dzieje, co nowego na blogu zamieściłam itd. Zapraszam Was na FB gdzie możecie "lajkować", komentować itd. Jeśli macie do mnie jakieś pytania to oczywiście czekam na wiadomości właśnie na FB lub pod specjalnym adresem email kosmetycznymiszmasz@gmail.com.
Mam nadzieję, że dzięki funpagowi będzie mi łatwiej kontaktować się z Wami.
A jak na razie życzę Wam miłego wieczoru i do następnego, paaa :)

środa, 5 marca 2014

Recenzja serum modelującego z Eveline



Kochani, w końcu przyszedł czas na recenzję serum modelującego z Eveline Cosmetics. Zabierałam się za jej pisanie już od ponad dwóch miesięcy, ale zawsze coś stawało mi na przeszkodzie. Dzisiaj już nic mnie nie powstrzyma, nawet choroba, która jeszcze trochę mnie męczy :)
Zacznijmy jak zwykle od danych technicznych. Produkt ma pojemność 250 ml i kosztuje około 14-19 zł, dostępny chyba w większości drogerii (ja swój kupiłam w Rossmannie). 
Patrząc na gamę produktów modelujących, ujędrniających itd. firmy Eveline byłam w szoku, że mają tak olbrzymi wybór. Tak naprawdę każdy znajdzie coś dla siebie, od serum na biust, który ma poprawić jego jędrność, po produkty antycellulitowe, wyszczuplające brzuch, uda pośladki. Od tylu kosmetyków można dostać zawrotów głowy, no i oczywiście nam kobietom ciężej jest się na ten konkretny produkt zdecydować. 
Ja wybrałam serum intensywnie wyszczuplające + ujędrniające, antycellulitowe, modelujące sylwetkę, do skóry wrażliwej i skłonnej do alergii z serii Slim Extreme 3D Spa! Zanim opowiem Wam o działaniu tego specyfiku, chciałabym jeszcze tylko zaznaczyć, że nie jestem osobą, która wierzy, że tylko jednym kosmetykiem jesteśmy wstanie się wyszczuplić, pozbyć cellulitu itd. Dla mnie taki produkt jest jedynie dodatkiem do zdrowej diety i ćwiczeń. Sądzę, że jeśli będziemy się do tej myśli stosować to rzeczywiście zobaczymy zadowalające efekty. 
Serum ma konsystencję średnio gęstego balsamu do ciała, natomiast mam wrażenie, że podczas rozcierania zmienia się w lekki żel. Bardzo szybko się wchłania. Ma zapach, który kojarzy mi się z eukaliptusem, jest całkiem przyjemny. 
Zawiera wyselekcjonowane składniki takie jak:
- Isocell Slim, Centella asiatica, kofeina i wyciąg z bluszczu, które mają likwidować efekt     "skórki pomarańczowej",
- kolagen i elastyna, które poprawiają jędrność i elastyczność skóry,
- minerały wód termalnych Północnej Bretanii, wyciąg z alg laminaria, które nawilżają i       odświeżają skórę.
Dodatkowo produkt po zaaplikowaniu daje uczucie chłodzenia (co jak dla mnie zimą nie jest dobrym pomysłem). 
Oceniam ten produkt pod względem działania na 3, ponieważ serum daje natychmiast efekt wygładzenia skóry i ujędrnienia, ale nie zauważyłam zmniejszenia cellulitu, ani również nie ubyło mi na centymetrach. Cena, wydajność i opakowanie są jak najbardziej na plus, ale w przypadku takich produktów główną rzeczą na której mi zależy jest działanie, a tutaj nie do końca producent spełnił swoje założenia. 
Chciałabym wypróbować jeszcze z tej firmy serum do biustu i serum rozgrzewające, ale to dopiero w dalszej przyszłości, ponieważ mam jeszcze kilka innych produktów do zużycia :)
Dajcie znać czy używałyście tego kosmetyku i jak Wam się sprawdził. Co jeszcze polecacie do wypróbowania z firmy Eveline? 

<div class="fb-like-box" data-href="https://www.facebook.com/FacebookDevelopers" data-colorscheme="light" data-show-faces="true" data-header="true" data-stream="false" data-show-border="true"></div>

niedziela, 2 marca 2014

Paskudne choróbsko :(

Dzisiaj wpis bardzo krótki i raczej mało wartościowy, ale musiałam się koniecznie do Was odezwać.
Kochani, powiedzcie mi czemu tak jest, że jak mam dużo pomysłów i pracy to zawsze plany musi mi pokrzyżować choroba? :( 
Od trzech dni zmagam się z okropnym katarem i najprawdopodobniej anginą ropną i ruszać z łóżka zupełnie mi się nie chce. Ale obowiązki zawodowe i wszelkie inne wzywają więc upijam się gorącą herbatą, zażywam leki i od jutra powracam do pracy. Mam tylko nadzieję, że chęci mi dopiszą. Dużo notek czeka na napisanie i publikację więc liczę, że czekacie z niecierpliwością. 
Wracam do Was już w przyszłym tygodniu, oby zdrowa. Trzymajcie kciuki! Buziaki!

piątek, 24 stycznia 2014

Projekt denko cz.1


Przez ostatnie miesiące znowu dzielnie zużywałam wszystkie kosmetyki jakie miałam w domu, żeby mnie przypadkiem nie kusiło do zakupu czegoś nowego, czego nie potrzebowałam. I dzisiaj pokażę Wam jakie produkty udało mi się wykończyć i krótko je dla Was zrecenzuję, żebyście wiedziały czy są warte uwagi.

Zacznijmy od produktów do twarzy (zdjęcie powyżej):
1) Maska regenerująca z glinką brązową do każdego rodzaju skóry oraz maska nawilżająca z glinką zieloną do skóry suchej i normalnej z firmy Ziaja. Obie maski bardzo przypadły mi do gusty, były wręcz rewelacyjne. Skóra po ich zastosowaniu była miękka, gładka, dobrze nawilżona i jędrna, polecam Wam je serdecznie. Opakowanie ma 7 ml, w moim przypadku produktu wystarczyło na ok. 5 użyć, a cena to jedynie 1,5 zł.
2) Krem do mycia twarzy z wyciągiem z dzikiej róży z Alterry. Krem był świetny, bardzo delikatny, dobrze oczyszczał buzię nawet z podkładu, nie ściągał i byłam z niego bardzo zadowolona. Jedyny minus to jego bardzo chemiczny zapach dzikiej róży, który na początku był nie do zniesienia, ale później się do niego przyzwyczaiłam. Jest dostępny w Rossmanie za ok. 7 zł, pojemność 125 ml.
3) Tonik łagodzący do cery suchej i wrażliwej z Nivea Visage. Bardzo przyjemny produkt, łagodził skórę, eliminował efekt ściągnięcia tuż po umyciu buzi żelem, miał bardzo przyjemny, delikatny zapach i jest również godny polecenia. Pojemność 200 ml, cena ok. 15 zł, dostępny w różnych drogeriach.
4) Korektor Stay Natural Concealer z Essence. Totalna klapa, odsyłam Was do mojej recenzji klik .
5) Puder antybakteryjny w kompakcie z Synergen. To było moje piąte czy nawet szóste opakowanie tego produktu. Bardzo go lubię, bo ładnie matowi skórę, ale nie daje tępego, pudrowego efektu, w miarę długo się utrzymuje i ogólnie dobrze mi się sprawdzał. Jedyne na co musicie uważać przy jego zakupie to kolor, kiedyś przy starej szacie graficznej miałam kolor 01, a po tych wszystkich zmianach okazało się, że pasuje mi kolor Natur 04, więc radzę dokładnie spojrzeć na kolory, a nie sugerować się napisami na opakowaniu :)
6) Płyn micelarny do demakijażu do skóry bardzo wrażliwej i reaktywnej z firmy Mixa. Mój jeden z ulubionych płynów micelarnych jakie miałam okazję testować, więcej tutaj.
7) Płyn micelarny do demakijażu i tonizacji twarzy i oczu z BeBeauty (Biedronka). Całkiem przyjemny produkt, jednak micel z Mixy jest trochę lepszy. Więcej tutaj.


Teraz przyszła kolej na produkty do dłoni i stóp:
1) Krem do rąk o zapachu orzechów brazylijskich z Oriflame. Krem, który całkiem fajnie nawilżał, dosyć szybko się wchłaniał i miał przyjemny orzechowy zapach, może lekko chemiczny, ale szału nie robił. Jego minusem jest konsystencja, która jest bardzo rzadka i przypadkowo może spłynąć Wam z rąk jeśli go nie zdążycie rozsmarować. Kosztuje ok. 10 zł i ma pojemność 75 ml, dostępny na stronie Oriflame.
2) Zmywacz do paznokci bez acetonu z Isany. To jest mój kultowy zmywacz. Nie miałam nic lepszego od niego. Bardzo dobrze i szybko usuwa lakier do paznokci (nawet kilka warstw), jego zapach nie jest zbyt przyjemny, no ale który z dobrych zmywaczy ładnie pachnie? :) Teraz mam ochotę wypróbować jego wersję migdałową, zobaczymy jak się sprawdzi. Dostępny w Rossmanie za chyba ok. 4 zł.
3) Krem do stóp chłodzący z Oriflame. Powiem Wam, że produkt naprawdę średni, niby nawilżał w miarę stopy, ale nic poza tym. Miał bardzo rzadką konsystencję, która mi nie za bardzo odpowiadała, w dodatku bardzo mocno chłodził, co może fajne jest na lato, ale przy aktualnych temperaturach to nie dla mnie. Zapach był orzeźwiający, całkiem przyjemny, ale jak dla mnie to produkt średniak, ni bubel ni ulubieniec.
4) Scrub do rąk z olejkiem ze słodkich migdałów z Oriflame. Cena ok. 16 zł/75 ml, można go dostać na stronie Oriflame.
5) Scrub do stóp z serii Feet Up z Oriflame. Cena ok. 25 zł/100 ml, również dostępny na stronie Oriflame. 
Do obu tych produktów mam takie same zastrzeżenia. Scrub powinien usuwać martwy naskórek, pozostawiając skórę przynajmniej w miarę miękką. W przypadku tych obu scrubów drobiny są tak delikatne i małe, że nie robią ze skórą kompletnie nic, jak przy delikatnych dłoniach da się to jeszcze przeżyć, tak przy stopach, które zazwyczaj mają gruby, twardy naskórek jest to po prostu niewybaczalne. Scrub do stóp kompletny bubel, którego jedynym plusem jest przyjemny mentolowy zapach, natomiast scrub do dłoni broni się olbrzymim nawilżeniem, wręcz pozostawia tłusty film (który nie każdemu może odpowiadać) no i przyjemnym zapachem. 

Na dzisiaj już wszystko. Używałyście, któregoś z tych produktów? Dajcie znać czy Wam się sprawdził czy jednak był bublem. Zapraszam Was za kilka dni na drugą część projektu denko. Pozdrawiam, Mirella.

czwartek, 23 stycznia 2014

Z męskiego punktu widzenia: recenzja łagodzącego żelu do mycia twarzy z Bielendy


Dzisiaj kolejna notka dla Panów. Tym razem Damian testował dla Was łagodzący żel do mycia twarzy z Bielendy. Nie wiem czemu, ale kolejny produkt z tej serii sprawdził mu się w stu procentach (to chyba dobrze).
Producent obiecuje, że żel ma przede wszystkim oczyszczać, łagodzić skórę i koić podrażnienia, likwidować uczucie napięcia skóry, przywracać równowagę, wygładzać i odświeżać. Damian stwierdził, że z każdym punktem musi się zgodzić. Skóra jest rzeczywiście dobrze oczyszczona i świeża, nie jest ściągnięta, dodatkowo żel ten dobrze usuwa sebum z twarzy, przez co buzia się nie świeci. Konsystencja jest typowo żelowa, nie za gęsta, nie za rzadka. Nadaje się do każdego typu skóry, szczególnie do tych wrażliwych i skłonnych do alergii czy też podrażnień. Idealnie sprawdza się do codziennego stosowania rano i wieczorem. Produkt dostępny jest w drogeriach Rossmann i pewnie w supermarketach typu Tesco. Ma pojemność 150 g, czyli całkiem sporo, a kosztuje ok. 13 zł, czyli również nie jest drogi. 
Damian był bardzo zadowolony z jego użytkowania i pewnie jak wróci z Niemiec to kupi go ponownie :)


Jego ocena: 

A czy Wasi Panowie używali tego żelu, jak im się sprawdził? Dajcie znać w komentarzach :) Pozdrawiam, Mirella.

czwartek, 16 stycznia 2014

PROJEKT: Szafa idealna


Kochani postanowiłam stworzyć na blogu nowy cykl notek pod tytułem Szafa idealna. Chciałabym podzielić się z Wami moimi radami na temat stworzenia idealnej garderoby, i nie chodzi o stworzenie funkcjonalnego miejsca tylko grupy ubrań, w której wszystko do siebie pasuje, jest na każdą okazję i nie powoduje u nas przerażenia często nazywanego: NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ. 
Pokażę Wam na co ja stawiam tworząc szafę marzeń i co się w niej będzie znajdować. Mam nadzieję, że już niedługo damy sobie wspólnie radę, wyrzucimy zbędne nienoszone rzeczy i postawimy na jakość, a nie ilość.
Wierzę, że cykl Wam się spodoba. Pierwsza część już niedługo.
Pozdrawiam Was i do następnego!

Ps. Moje pierwsze postanowienie noworoczne się spełniło- dostałam świetną pracę. Co nie zmienia faktu, że notki i tak będą pojawiać się bardzo często. Mam nadzieję, że się cieszycie, prawda? :)

niedziela, 12 stycznia 2014

Jak realizować postanowienia noworoczne?


Kilka notek temu zdradziłam Wam moje postanowienia na rok 2014. Jeśli kogoś zainspirowałam do stworzenia swoich, to bardzo się cieszę. Ale co jeśli listę postanowień mamy już zrobioną, ale nie wiemy jak zabrać się za ich realizację? Dzisiaj właśnie przychodzę z odpowiedziami na to pytanie, które pewnie nie jedną osobę męczy.

Po pierwsze, aby zrealizować jakiekolwiek założenia czy plany najpierw trzeba pomyśleć i stworzyć listę tego co chcemy osiągnąć. Jeśli nasze postanowienia będą jedynie w głowie, mamy pewność, że szybko o nich zapomnimy, albo po prostu nie będziemy potrafili kontrolować ich realizacji. Czyli najważniejsze: stwórz listę celi i zapisz ją na papierze, na każdym etapie spełniania postanowień będziesz mógł/mogła do niej powrócić.
Po drugie tworząc swoją listę pamiętaj, aby każdy postawiony cel był zgodny z zasadą S.M.A.R.T. S (simple)- musi być prosty, jasno sformułowany, nie może być w nim miejsca na domysły. M (measurable)- mierzalny, czyli dający możliwość sprawdzenia jego realizacji. A (achievable)- osiągalny, realny do wykonania, dzięki temu mamy większą motywację. R (relevant)- istotny, ważny, musi mieć wartość dla osoby, która sobie cel stawia. T (timely defined)- określony, osadzony w czasie, na jego realizację przeznaczamy sobie konkretny okres czasu.
Kiedy lista postanowień jest już dobrze stworzona, warto położyć ją lub powiesić w tak zwanym "miejscu na widoku" czyli gdzie będziemy mogli w każdej chwili na nią zerknąć i przypomnieć sobie co mamy do osiągnięcia w danym czasie (może to być kalendarz, o ile często do niego zaglądamy, tablica korkowa itp.)
Warto jest także podzielić sobie cel/postanowienie na mniejsze zadania do wykonania, bez których osiągnięcie głównego celu nie będzie możliwe. Jeśli np. chcemy w 2014 roku nauczyć się języka angielskiego, to najpierw zacznijmy od wyboru szkoły językowej, która będzie mieć naszym zdaniem najlepszą ofertę, uzbierajmy pieniądze itd. Dzięki temu małymi krokami dojdziemy do założonych rezultatów. 
Potraktujmy nasze postanowienia jak zadanie, które chcemy wykonać, a nie jak życzenie, które może się spełni, a może nie.
Warto jest również realizować każdy cel po trochu każdego dnia małymi krokami, choćby przez 5-10 minut, dzięki temu nie obudzimy się pod koniec roku z myślą, że niczego nie udało nam się wykonać. 
Rozliczajcie się z zadań do wykonania (mniejszych celi) i postanowień raz na miesiąc, dzięki temu ciągle będziecie mieć kontrolę nad swoim działaniem i będziecie wiedzieć na czym skupić się w najbliższych miesiącach. 
No i motywacja. Samo postanowienie, na którym nam zależy powinno nas motywować, ale jeśli w ciągu roku trochę nasza ekscytacja z założonych planów minie, warto znaleźć sobie inne źródła motywacji, które sprawią, że nie przestaniemy działać. 

Mam nadzieję, że ten wpis pomoże Wam w dążeniu do wszystkich planów i, że uda się Wam je zrealizować. Trzymam za Was bardzo mocno kciuki. A może Wy macie jakąś radę dla mnie? Chętnie poczytam w komentarzach. 

Pozdrawiam gorąco, Mirella.

sobota, 11 stycznia 2014

Recenzja podkładu Rimmel Wake Me Up


Ostatnimi czasy zebrało się u mnie dużo kosmetyków do zrecenzowania, więc przepraszam, że dodaję na bloga same recenzję, ale myślę, że wiele z tych produktów jest godnych uwagi.
Dzisiaj mam dla Was recenzję bardzo znanego i lubianego podkładu Rimmel Wake Me Up, który niedawno podbijał kosmetyczny świat na YouTube. No i ja oczywiście tez musiałam go zdobyć i przetestować (jak żeby inaczej) :D
Mam go już ponad dwa miesiące i powiem szczerze, że to pierwszy podkład, w którym się zakochałam. 
Zacznijmy jak zwykle od kwestii technicznych. Ma pojemność 30 ml, czyli standardowo jak każdy podkład i kosztuje 39 zł w Rossmanie, więc nie jest to aż tak drogo jak na podkład drogeryjny (podkłady np. Max Factor są droższe). Ja mam odcień 100 Ivory, czyli najjaśniejszy, ale mamy również do wyboru: 103 True Ivory, 200 Soft Beige, 203 True Beige, 300 Sand, 400 Natural Beige. 
Plusy podkładu:
1) Ma wygodne opakowanie z pompką więc jesteśmy w stanie wydobyć tyle produktu ile chcemy,
2) Ma SPF 15, więc chroni naszą skórę przed słońcem, nawet zimą jest to bardzo ważne,
3) Ma lekką konsystencję, dzięki temu łatwo się rozprowadza i nie tworzy efektu maski,
4) Ma działanie rozświetlające, po jego nałożeniu skóra wygląda na wyspaną, znikają oznaki zmęczenia, to zasługa drobinek, które w nim są, ale na skórze nie są one widoczne, nie jest to jakiś mocny brokat :),
5) Ma średnie krycie, sprawdzi się dla dziewczyn bez defektów skóry lub z małymi problemami skórnymi, nie jestem przekonana czy sprawdzi się u osób np. z trądzikiem.
Minus widzę tylko jeden:
Kiedy miałam bardzo przesuszoną skórę podkład ten podkreślał suche skórki, natomiast odkąd piję dwa litry wody dziennie, już mi się to nie dzieje. Więc jeśli jesteście posiadaczkami bardzo suchej skóry, radzę nałożyć pod niego bardzo nawilżający krem. 

Moja ocena:

Ja jestem tym produktem po prostu zachwycona, mogę Wam go z czystym sumieniem polecić, bo naprawdę jest wart uwagi. Na dodatek w Rossmanach bardzo często jest promocja -40% na kolorówkę, więc możecie go dostać za ok 25 zł. Wart jest grzechu.
A Wy używałyście tego podkładu, co o nim sądzicie? Może macie jakieś inne ulubione produkty tego typu? Koniecznie dajcie znać w komentarzach :)
Do jutra!

piątek, 10 stycznia 2014

Pierwsze urodziny bloga !!


Dzisiaj jest dla mnie szczególny dzień. Dokładnie rok temu postanowiłam dzielić się z Wami w sieci swoimi pasjami i założyć bloga. Nawet nie wiem kiedy ten czas przeleciał. Nigdy bym się nie spodziewała, że moją stronę odwiedzi prawie 5600 osób i, że pojawi się przeszło 80 postów.
Przez ten rok zdążyłam zmienić adres bloga (jak możecie zobaczyć po pierwszej notce), ale to po to, żeby bardziej odzwierciedlał on tematykę, o której piszę. Pisałam na różne tematy, które mnie interesują, ale mam nadzieję, że interesują również Was.
Jednym słowem decyzja o założeniu bloga była chyba najlepszą w moim życiu mimo, że wiązała się ona z dużą ilością pracy. No bo przecież wpisy się same nie stworzą, trzeba zrobić zdjęcia, słońce nie świeci u mnie non stop, więc trzeba fotki trochę rozjaśnić w programie graficznym, do tego muszę mieć temat, który Was zainteresuje i muszę napisać dosłownie wszystko co mi wiadome, aby wpisy nie były pobieżne itd. To ogrom pracy, ale takiej, która daje olbrzymią satysfakcję, szczególnie kiedy widzę, że wzrasta oglądalność.

Chciałabym podziękować Wam- czytelnikom, że jesteście ze mną, że czytacie moje wpisy, to bardzo wiele dla mnie znaczy i bardzo za to dziękuję! 
W tym roku będę robić wszystko, aby poprawić jakość dodawanych przeze mnie notek, abyście oglądali i czytali je z przyjemnością i wynosili z nich jak najwięcej dla siebie. Bo przecież blog jest dla Was :)

Na koniec dziękuję jeszcze raz za spędzony razem rok, mam nadzieję, że ten będzie jeszcze bardziej owocny niż poprzedni. Jeśli macie jakieś pomysły dotyczące bloga, wpisów itd. to czekam na komentarze.

Na dzisiaj to wszystko, widzimy się jutro w kolejnym poście.
Pozdrawiam Was gorąco, Mirella.

czwartek, 9 stycznia 2014

Recenzja korektora z Essence Stay Natural Concealer


Dzisiaj tak się złożyło, że mam dla Was kolejną recenzję. Ty razem bierzemy pod lupę korektor z Essence, który nazywa się Stay Natural Concealer, mój jest w kolorze 01 Soft Beige, ale są jeszcze do wyboru trzy inne (02,03,04), więc chyba każdy znajdzie coś dla siebie. 


(co do rzeczywistej kolorystki, radzę zerknąć na testery w drogerii)

Produkt ten dostępny jest w szafach Essence w drogeriach Natura, kosztuje ok. 8 zł i ma pojemność 1,5 ml (o ile dobrze znalazłam w sieci, bo niestety napisy na moim opakowaniu całkowicie się zmyły już po kilku dniach użytkowania). 
Zacznijmy może od plusów, bo ich jest mniej: korektor nie zbiera się w załamaniach i zmarszczkach wokół oczu, ma przyjemną konsystencję i szybko się go aplikuje, no i oczywiście ma niską cenę. 
No i minusy: przede wszystkim opakowanie jest tandetne, napisy bardzo szybko się z niego zmywają, podczas wykręcania produktu z opakowania przez pierwsze kilkanaście sekund nic się nie dzieje, tak jakby opakowanie było zepsute, natomiast później na pędzelek wydobywa się zbyt duża ilość korektora, że w sumie nie wiadomo co z nim zrobić. Krycie jest naprawdę słabe, przy moich dosyć sporych cieniach pod oczami w sumie nie było różnicy czy nałożyłam korektor czy nie, nie daje ten produkt również rozświetlenia. Minusem jest w moim przypadku także wydajność, używałam tego produktu niecały miesiąc i nagle okazało się, że się skończył, więc bardzo krótko mi służył. 

Moja ocena: 

Mimo, że dostał ode mnie 3/6 gwiazdek, czyli jest jakby "średniakiem", nie polecam Wam tego produktu. Lepiej czasami wydać trochę więcej i mieć korektor rzeczywiście dobrze działający (ale o tym przekonacie się wkrótce, przy recenzji następnego korektora), bo po co nam produkt, który jest tani i ma dużą pojemność, skoro nie działa? :)

A Wy jakie macie odczucia? Testowałyście Stay Natural Concealer? :)
Do jutra, Mirella.

środa, 8 stycznia 2014

Recenzja maski do włosów Kallos


Dzisiaj mam dla Was recenzję tej oto maski powyżej, czyli Vanilla Shine Hair Mask z Kallosa. Używam jej już od dobrych kilku miesięcy i powiem szczerze, że bardzo mnie ten produkt zaskoczył.
Maska ma aż 1000 ml a kosztuje niecałe 10 zł. Nie spodziewałam się po niej żadnych cudów, no bo jak maseczka kosztuje umówmy się 10 zł i jest jej aż litr, no to nie może być to jakaś super jakość. Co nie? A tu się zdziwiłam :) 
Ma konsystencję budyniu, przepięknie pachnie wanilią i bardzo szybko rozprowadza się ją na włosach. Producent mówi, że jest to produkt nabłyszczający, odżywiający do włosów suchych i matowych o zapachu wanilii. Dzięki proteinom pszenicy i pentanolu zawartym w masce, włosy stają się błyszczące, jedwabiste i łatwo się rozczesują. Szczerze powiedziawszy muszę się ze wszystkim zgodzić. Nakładałam maskę raz, dwa razy w tygodniu, ale nie na 10 minut jak zaleca producent, tylko na godzinę, a czasem nawet i dwie. Później spłukiwałam ją i myłam dwa razy włosy, czyli robiłam wszystko to co zawsze. Gdy miałam jeszcze bardzo długie włosy, które się plątały, po tej masce można je było bez żadnych problemów rozczesać. Włosy były bardzo miękkie i delikatne w dotyku, no i oczywiście błyszczące. Maska w przypadku długich włosów nie obciąża ich, ale od kiedy ścięłam włosy nie używam jej na razie właśnie ze względu na to, że boję się, że może moje krótkie włosy obciążyć i będą następnego dnia przyklapnięte. 

Moja ocena: 

Ja Wam ten produkt serdecznie polecam, nie mogę się w żadnym stopniu do niego przyczepić, cena jest śmieszna, a jakość rewelacyjna. 
A jeszcze muszę wspomnieć, że skład tej maski jest bardzo krótki i nie ma w nim żadnych SLS, co jak dla mnie to również olbrzymi plus.

A Wy miałyście może ten produkt, albo jakąś inną maskę z Kallosa. Dajcie znać jak Wam się sprawdziły. 
Pozdrawiam gorąco, do jutra! 

wtorek, 7 stycznia 2014

Haul zakupowy


W ostatnim czasie bardzo dużo produktów mi się skończyło, pokażę Wam je w projekcie denko na koniec miesiąca. Musiałam tuż po świętach, dokładnie 27 grudnia, biec na zakupy kosmetyczne. Dzisiaj szybko Wam opowiem co kupiłam i co będę w najbliższy czasie dla Was testować (recenzji niektórych z tych produktów możecie spodziewać się w połowie lutego). 
Zaczynając od góry:
1) Błoto z Morza Martwego z firmy White Flower's Experience. Regeneruje, pielęgnuje, odżywia, matowi, nawilża, pobudza krążenie, działa antycellulitowo na skórę. Ja stosuję je na uda i twarz raz w tygodniu. Cena 15,39 zł. 
2) Szampon wzmacniający z rzepą do włosów cienkich, delikatnych, ze skłonnością do wypadania, firma Joanna. Cena ok. 8-9 zł.
3) Krem-koncentrat do rąk i paznokci 3 w 1, 5% urea, firma Eveline Cosmetics. Cena 4,49zł.
4) Antyperspirant Rexona Clear aqua, przeciw białym śladom na ubraniach. Poprzednią wersję miałam dobrych kilka miesięcy, bardzo wydajny produkt, dlatego zdecydowałam się ponownie tyle że na inny zapach. Cena 9,99 zł.
5) Guma stylizująca ekstra mocna, firma Joanna. Cena ok. 6 zł.
6) Puder transparentny Essence All about matt. Cena 12,99 zł.
7) Rozświetlający korektor pod oczy BB cream 7 w 1, Bell. Cena 16,99zł.
8) Oczyszczający płyn miecelarny Ideal Soft do skóry suchej i wrażliwej, L'Oreal.
9) Tusz do rzęs Rimmel Scandaleyes Retro Glam. Cena 30,99zł. Mnie udało się w Naturze załapać na promocję i kupiłam go w cenie 18,59 zł. 
W Lidlu udało mi się kupić zestaw z Perfecty w cenie 16,99 zł : 
10) Cukrowy peeling do ciała z aromatem piernika i olejkiem z zielonej kawy, ujędrniający.
11) Masło do ciała z aromatem piernika i koenzymem Q10, również ujędrniające.

To już wszystkie moje zakupy, jak widać trochę tego było, natomiast mam teraz co dla Was testować :) Jeśli używałyście, któregoś z tych produktów dajcie znać jak Wam się sprawdził. 
Do jutra!

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Moja idealna czerwona pomadka


Od dłuższego czasu podobały mi się czerwone pomadki, oczywiście u innych dziewczyn. Sama nie czułam się pewnie w tym kolorze, no i bałam się, że jak wyjdę gdzieś na zewnątrz będę musiała ciągle pamiętać, aby co jakiś czas tę pomadkę na ustach poprawić. To sprawiało, że nie nosiłam takich kolorów, po prostu wolałam nude.
Ale w grudniu odkryłam coś rewelacyjnego: pomadkę Avon z serii Color Trend w kolorze Winter Wine. Mam z tej serii kolor Pink Sunrise, ale ta zaaplikowana normalnie na usta od razu je wysusza i podkreśla suche skórki. Natomiast w przypadku tej pięknej klasycznej czerwieni jest wręcz odwrotnie, usta są delikatnie nawilżone, mamy na nich delikatny błysk, ale naprawdę delikatny (nie jest to pomadka matowa). Co najważniejsze pomadka schodzi z ust równomiernie, więc nawet jeśli nie pamiętam żeby ją poprawić, to i tak usta wyglądają pięknie, ponieważ kolor bardzo powoli schodzi. Nie jest to produkt, który utrzymuje się jakoś super długo (myślę, że ok. 3 godzin, nawet jeśli pijemy i jemy), ale można mu to wybaczyć .
Ma bardzo klasyczne opakowanie, ale nie jest to na pewno opakowanie jak od Chanel :)
 Niestety nie znalazłam nigdzie ceny tej pomadki i boję się, że cała ta seria została z Avon wycofana. Jeśli coś wiecie na ten temat to dajcie znać.
A jakie Wy czerwone pomadki polecacie? 
Pozdrawiam Was.